ORC WARS – WOJNY ORKÓW
Życie nauczyło mnie, że pewnych składników nie powinno się ze sobą łączyć, bo chociaż dodanie do siebie ekstremalnie nie pasujących do siebie rzeczy (maślanka czekoladowa + ser pleśniowy + schaboszczak) jest orgią smaku, to późniejsze efekty wywołane przez taką mieszankę owocują wieloma godzinami medytacji w „sali tronowej”.
Na podobny pomysł miksowania składników wpadli scenarzyści tego filmu, którzy przenieśli tolkienowski inwentarz do naszej Ziemskiej zagrody.
Aleya, księżniczka „śródziemnego” świata zmuszona jest uciec do naszego wymiaru, ponieważ z nieznanych przyczyn orkowie zamierzają uprowadzić blond niewiastę.
Na ratunek wojowniczej księżniczce przychodzi John, jadący na anabolikach bohater wojenny, który zostaje mianowany na na nowego obrońcę bramy światów, która ukryta jest w jaskini.
Członkiem nowo powstałej ekipy obrońców ziemi jest także ślepy Indianin oraz młody wieśniak o inteligencji hodowanych przez niego indyków, który bez żadnych obiekcji przyjmuje na wiarę wiadomość, że Aleya jest elfią księżniczką.
Byłem pewien, że wspomniana wcześniej mieszanka dwóch światów spowoduje u mnie objawy podobne do spożycia mojego ulubionego tercetu gastrycznego, ale na szczęście całokształt był całkiem zjadliwy. Zwłaszcza, że pod koniec batalii pojawia się również nieźle zrobiony smok!
Poza sceną, gdy nawigowany przez wiochmena ślepy jak kret indianiec prowadzi wóz bojowy nie było się z czego pośmiać, ale orkowie zrobieni są porządnie, scen akcji jest dużo, a jedynymi minusem produkcji jest widoczne amatorskie wykonanie.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=oI8eBc8AaJM
Werdykt: