VIY – WIJ
No i proszę! Oto doskonały przykład na to, że nawet przy takich starociach (1967) morda może się uśmiechnąć, a tyłek będzie bolał od nerwowego wiercenia się na krześle.
„Wij” opowiada o trzech klerykach, którzy podczas podróży gubią drogę i trafiają do gospodarstwa w którym mieszka pewna staruszka. Z wielką łachą godzi się ugościć nowo przybyłych, ale pod warunkiem, że każdy z nich będzie spał w innym miejscu.
Później dzieją się rzeczy okropne i makabryczne. Takie, jak choćby próba uwiedzenia jednego z kapłanów przez babcie, lot staruszki (która jest tak naprawdę wiedźmą) na próbującym zbiec chłoptasiu i przede wszystkim tajemnicze wezwanie, które zobowiązuje nieszczęsnego uciekiniera do czuwania przy niedawno zmarłej córce pewnego ważniaka przez trzy długie i pełne grozy noce.
Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ denatka przy każdej wizycie próbowała będzie zabić wynajętego do tego zadania kleryka i to na różnej maści sposoby.
Przyznam się szczerze, że pomimo upływu lat niektóre sceny są świetnie zrobione i powodują ciary na plecach. Z tego co wiem, film oparty jest na opowiadaniu niejakiego Gogoli i niedawno nakręcili nową wersję tej historii. Nie wiem czy wasze wrażenia byłyby podobne do moich, ale ja jestem trzy razy na „tak”.
Dla zainteresowanych:
(Cały film)
http://www.youtube.com/watch?v=FBjQO-5CYSo
Werdykt: