Nie ma na całym świecie tak wielkiego drewnianego kołka, którym można by przestraszyć widocznych na plakacie facetów, wierzcie mi. I nie chodzi tu nawet o fakt, że TE wampiry są odporne na podstawową antywampirzą broń, ale o to, że każdy z nich z pewnością miał w swoim tyłku znacznie większe rzeczy… zgadliście, jest to film o gejach krwiopijcach.
Nie wiem co mnie cholera podkusiło do odpalenia sobie dziwadła, które na milę capiło amatorskim gównem i to najgorszego sortu. Dodatkowo, film ten bez uprzedzenia potrafi potraktować heteroseksualnego widza czymś, czego nie chciałby oglądać. Powiem to w trzech słowach zaczynających się na literę P, dobra? Pakerzy, pocałunki, pindole.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na prawdziwy horror? Paradoksalnie TO był prawdziwy horror, i niech mnie coś strzeli jeśli kłamię! Ale to dopiero początek, tak więc otwórzcie sobie jakieś zimne piwko i słuchajcie dalej.
Ekhm…ekhm… Otóż wedle wampirzego prawa, najstarszy członek rodu, co sto lat musi znaleźć godną osobę, która poniesie dalej linię jego krwi. Jeśli nie będzie mu się chciało lub narąbie się jak drwal i zapomni, to zarówno jego, jak i resztę jego dzieciarni spotka smutny koniec.
Tak się akurat trafia, że odporne na słońce strzygonie, które nie wiedzieć czemu nie odbijają złocistych promieni i nie generują przy tym brokatu są już blisko zrealizowania planu, by przemienić w wampira pewną blondyneczkę.
Zajebiście misterny plan trafia jednak szlag, gdy przywódca zaczyna miewać homoseksualne wizje i zakochuje się z wzajemnością w totalnie pizdowatym podlotku, gardzącym uczuciem swego wackolubnego kumpla. Kocham takie zwroty akcji! Aż do porzygu…
Przez godzinę i dziesięć minut widz „podziwia” gejowsko-wampirze podchody, klepanie się po ramionach przez półnagich nieumarłych i całą paletę słów i określeń, których nie chciałby usłyszeć z ust faceta.
Czy prawdziwa miłość zatryumfuje? Czy obejdzie się bez niepotrzebnych ofiar? Czy wampirzy lord da małemu rudzielcowi „wybór, którego sam nie miał”? Nie wiem. Nie. Tak. I tak byście tego nie oglądnęli, więc spoiler jest tu zupełnie na miejscu.
Perypetie „ciepłych” nieumarłych uważam za jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem w życiu, poza „Wiedźmą hip hopu” oczywiście, choć granica jest tu cienka. Jest to koszmar tak wielki, że prawdopodobnie nawet geje odetną się od tego filmu i będą z niego mieli wyłącznie polewkę, chociaż, co ja tam wiem.
Dobrze, że oglądałem to z kobitą, bo inaczej czułbym się kurewsko nieswojo i zapewne już teraz leżałbym opity jak bąk. Pewnie jakaś część czytelniczek bloga uzna wszystkie przedstawione przeze mnie wady za plusy, dlatego ostatni raz przestrzegę was przed tym gównem. Seans grozi kalectwem!