Niedawno na netflixie pojawił się sequel kontrowersyjnego polskiego slashera „W lesie dziś nie zaśnie nikt”. Obejrzeliśmy od razu, ale nie zabieraliśmy głosu odnośnie seansu, bowiem mieliśmy przeczucie, że opinie w Internecie będą skrajne, więc czekaliśmy aż kurz opadnie, żeby jak zwykle mieć ostatnie słowo. Nadmienimy też, że „jedynka” nam się podobała, chociaż większość widzów uważało, że jednak kaszan. A jak jest z „dwójką”? Podobnie, aczkolwiek chyba jeszcze bardziej skrajnie. W sumie rozumiemy negatywne opinie, aczkolwiek sami jesteśmy „na tak”. I spróbujemy to uzasadnić.
Fabuła „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2” zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończy się pierwsza część.
Zmutowani mordercy siedzą w jednej celi, Zosia „the final girl” w drugiej, a wszyscy jej przyjaciele nie żyją (jak dowcipnie w jednej scenie zauważył komisarz grany przez „Ferdynanda” Grabowskiego”). Oprócz więźniów na komisariacie przebywa fajtłapowaty posterunkowy podkochujący się w twardej koleżance z pracy i owa silna i twarda policjantka. Szef komisariatu zabiera Zośkę na miejsce zbrodni w celu dokonania rekonstrukcji przebiegu zdarzeń i informuje swoich podwładnych, że nad ranem przyjedzie spec grupa ze stolicy. Tajemnicą nie jest, że jak przyjedzie, to nie będzie już czego zbierać (a w zasadzie będzie- kawałki ciał), ale jeśli myślicie, że historia niczym nie zaskakuje, to nie możecie się bardziej mylić.
Co tu dużo mówić…. „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2” to jedne wielkie „jajca Panie Ferdku”. Niby dla każdego, komu podobała się jedynka było to od początku oczywiste, ale o ile tam się jeszcze twórcy lekko ograniczali, to w sequelu bezwstydnie wręcz poszaleli, pier…ląc konwenanse tudzież jadąc z bausnem.
Fabuła jest podzielona jakby na dwie części. Pierwsza jest trochę w stylu takim, jaki widzieliśmy w części pierwszej. Oprócz tego, że jest bardziej krwawa i brutalna, ma bardziej jajcarskie dialogi i więcej kpiarskich odniesień do różnych aktualnych zjawisk. Dostajemy na przykład świetne postaci dwóch narodowców „terytorialsów”, którzy zostali wezwani do pomocy, gdy krwawa jatka rozpętuje się na dobre. Ta część historii na pewno przypadnie do gustu każdemu, kto dobrze bawił się na „jedynce” i ogólnie każdemu, kto lubi slashery z przymrużeniem oka (czyli jedynym stylu, w jakim w dzisiejszych czasach powinno się kręcić slashery). Można się troszkę przyczepić, że jest to już wtórne, bo o ile o poprzednim filmie można było powiedzieć, że „w Polsce tego nikt jeszcze nie robił”, o tyle pierwsza połowa „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2”, to po prostu powtórka (fakt, że z całkiem udanej) rozrywki.
To samo chyba pomyśleli twórcy, bo w drugiej części opowieści, pocisnęli taką woltę, że chyba nikt by się tego nie spodziewał (i chyba w ogóle nigdy nigdzie nie było czegoś takiego). Historia skręcą ze slashera z przymrużeniem oka, w rejony totalnego „spoof comedy” czyli wręcz niemalże kabaretowego skeczu. Do prostej historii o krwawej jatce dorzucono „potworny” romans oparty na intencjonalnie głupich wręcz, ale jednocześnie zabawnych dialogach, parodiujących między innymi stereotypy o relacjach damsko męskich, ale także te dotyczące postaci morderców/potworów w horrorach spod znaku topora i maczety. W pierwszej chwili pomyśleliśmy nawet „co oni nam tu chcą sprzedać?”, ale ponieważ jest to oryginalne, bezwstydnie bezpretensjonalne i na swój sposób „pozytywnie” głupie, to my to kupujemy. I to w całości, bo może i wstyd się przyznać, ale uśmialiśmy się zdrowo.
Wypadałoby też wspomnieć o aktorstwie. Cała obsada gra w lekko przerysowany i karykaturalny sposób, co świadczy o rozumieniu konwencji. Najlepiej wypadają oczywiście starzy wyjadacze (Grabowski, Dąbrowska), aktorzy charakterystyczni (Stankiewicz) i wyjadacze charakterystycznie (Dyblik), ale widać, że cała ekipa czuła bluesa i dobrze się bawiła. Aktorstwo zgrywa się tu odpowiednio z sposobem opowiedzenia historii oraz jej klimatem.
Z oceną „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2” jest pewien problem. Nie da się go polecić fanom horrorów w klasycznym wydaniu (dla nich adekwatną będzie ocena 1-3) ani nawet fanom slasherów z przymrużeniem oka, z racji tego, że tylko połowa historii jest w tym stylu (odpowiednią oceną będzie dla nich 4-6). Film można zarekomendować przede wszystkim entuzjastom horrorów, którzy mają od czasu ochotę na zgrywę z ich ukochanego gatunku, nie tylko bawiącą się konwencją, ale momentami w całości ją odrzucającą. Bo „W lesie dziś nie zaśnie nikt 2” to właśnie taka zgrywa, wygłup. Bezpretensjonalna, konsekwentna w swej beztroskości zabawa nic nie robiąca sobie z oczekiwań widzów. Nas to nawet w pewien sposób urzekło, albowiem takiego podejścia do kina jest w światowym kinie jak na lekarstwo a w Polsce nie było dotąd w ogóle.
autor: GoroM