TOXIC AVENGER
–
TOKSYCZNY MŚCICIEL
Melvin, młody chłopak pracujący jako Professional Floor Cleaner w jednej z miejscowych siłowni naraża się mięśniakom, którzy (podobnie jak on sam) mają wybitne problemy z przystosowaniem się do społeczeństwa.
W skutek głupiego kawału, zawstydzony młodziak niczym jurny wiewiór wyskakuje przez okno i prosto na ryj wpada do jednego ze zbiorników z toksycznymi chemikaliami.
Przemieniając się w wyglądającego jak stare gówno po zimie wojownika rozrywa na kawałeczki tych, którzy doprowadzili go do takiego stanu, ale nie gardzi również złoczyńcami, których przypadkowo spotyka podczas wieczornych przechadzek.
Jego jedynym zajęciem nie jest wyłącznie mordowanie rzezimieszków, lecz także przeprowadzanie babć przez jezdnie, otwieranie prawie na amen zamkniętych słoików i tym podobne bohaterskie czyny.
Szczęściarz znajduje w końcu miłość i staje się ulubieńcem miasta. Lokalnym superherosem, którego znakiem rozpoznawczym jest mopowanie twarzy swoich ofiar.
W końcu jednak nadchodzą dla niego złe czasy, ponieważ finałowa konfrontacja z otyłym właścicielem siłowni, z pewnością nie będzie przysłowiowym spacerkiem po parku.
Choć film miejscami się dłuży, to historia w nim opowiedziana jest pozytywnie posrana, a okolicznościowe efekty gore jeszcze bardziej działają na plus tej produkcji.
P.S. Pamiętam, że za gówniarza dostępne były nawet gumy do żucia sygnowane tą marką, z tym, że nie znając tematu, myślałem że Melvin trzyma nabitego na włócznie potwora.
Cóż, dzieci widzą rzeczywistość w nieco inny sposób niż dorośli.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: