W ramach uzupełniania klasyki zabraliśmy się, po Egzorcyście, za kolejny film tj. Smętarz dla zwierzaków. Oczywiście jest to klasyka o wiele mniejsza niż ten pierwszy obaz, but still, jest przede wszystkim na podstawie jednej z najważniejszych i najlepszych książek Stephena Kinga (pod tym samym tytułem, ja stawiam ją nawet na tej samej półce, co To), film jest zaś dość oldschoolowy (in a good way) więc w zalewie ciągle takich samych horrorów po 2000 r, tak sobie go będziemy klasyfikować, jako taką mniejszą klasykę.
Anyways. Punkt wyjścia filmu jest taki sam jak w książce będącej jej pierwowzorem. Młode małżeństwo z dziećmi i kotem przeprowadza się do domu na wsi, położonego przy drodze uczęszczanej często i gęsto przez tiry. Na drodze tej notorycznie giną zwierzaki potrącane przez pojazdy i taki też los spotyka kota naszych bohaterów. Uczynny sąsiad pokazuje ojcu dziewczynki, do której zwierzak należał, starożytny cmentarz Micmaców, którego ziemia, ma tę właściwość, że cokolwiek w niej zostanie zakopane długo tam nie zostaje. Kot więc „wraca do żywych”. Cudzysłów uzasadniony bowiem kot wydaja się czymś….zupełnie innym. Nie był to pierwszy zwierzak pochowany w rzeczonym miejscu, ale to nie stanowiło to „większego” problemu (pewien jednak tak), póki chodziło wyłącznie o zwierzęta, które wracały (będąc czymś innym, no ale to zwierzęta). Jednak na drodze Ginie też Gage- synek bohaterów.
A z resztą…wątpię czy ktoś nie wie, o co chodzi w Smętarzu dla zwierzaków i jaką grozę (naprawdę straszną) i w jaki sposób (naprawdę straszny) udało się uchwycić w powieści Kinga. Film, jak to film, część wątków pomija (bo musi, ze względu na objętość), część zmienia (tu raczej dość świadomie). Nie będę spojlować bo dla tych, co czytali książkę pewną dodatkową frajdą powinno być odnajdywanie różnić, a tych którzy nie czytali książki a obejrzą film, może to zachęci żeby książkę też przeczytać , wiedząc, że to jednak, co innego, ale nie wiedząc co. Napiszę tylko, że niektóre dodatkowe wątki (postać pewnego ducha na przykład), są całkiem pomysłowe.
W zasadzie, co do tego filmu nie ma się za bardzo co rozpisywać, bowiem historia w filmie (jak i w książce), jest w zasadzie kameralna, a ocena jakości obrazu sprowadza się do jednego stwierdzenia. Zatem uspokajam ….Smętarz dla zwierzaków w wersji filmowej rozumie, o co chodzi w książce, rozumie ujętą w niej grozę i oddaje ją dość wiernie. Najbardziej przerażające są sceny, w których ojciec zmarłego Gage’a rozważa odpowiedź na nurtujące wszystkich pytanie: czy ktoś próbował pochować tam człowieka? Groza wisząca w powietrzu w tych, często milczących, scenach jest gęsta jak mało co. To wszystko zostało odwzorowane bardzo udanie. Trudno jednak żeby film tego nie uchwycił skoro scenariusz napisał sam Mistrz.
Dodatkowe sceny, bardziej bezpośrednie, które dla filmu są uzasadnione, są też bardzo dobre <spoiler alert, spoiler alert, spoiler alert, spoiler alert, spoiler alert> Widok małego Gage’a chcącego się pobawić z tatą skalpelem to coś co może zapewnić sporo koszmarów.
Podsumowując, film pewnie jakieś tam wady ma, ale jest horrorem skupiającym się na tym co w tym gatunku najważniejsze, czyli grozie (a nie rozumowaniu w stylu „znamy parę tricków horrorowych to je wam pokażemy”), a że materiał wyjściowy jest super to wychodzi to filmowi na dobre. Jest po prostu niepokojący i straszny do tego stopnia, że nawet jak są jakieś wady to w sumie ich się nie zauważa. Jednocześnie jest to dzięki temu horror ze zbioru horrorów „którym o coś chodzi”, pewnie to zasługa ręki Kinga, ale trochę też czasów, w których powstał, które dla mnie są właśnie dekadą horrorów, którym jeszcze o coś chodziło.
Polecam.
Edit: z pewnych względów film nie jest dla ludzi posiadających małe (a może i wszystkie) dzieci, albo inaczej….jest dla nich podwójnie straszny.