Zanim zaczniemy tę recenzję, będę miał dla was ciekawostkę, dobra? Czy wiecie, że gdy oglądacie gówniany film i zbiera się wam na wymioty, możecie zastosować kilka metod, za które „znienawidzą was lekarze”?
Możecie:
- a) wychlać „szczęściopak” zimnego browca
- b) zaaplikować sobie leukocyty przyjmowane doodbytniczo
- c) wstrzyknąć strychninę w układ krwionośny karła
Jeśli nie macie pod ręką sześciu piwek, wasza mama nie pracuje w szpitalu lub ostatni karzeł na świecie zginął w starciu z tyranozaurem nazistą, nie martwcie się, ponieważ zupełnym przypadkiem recenzowany tu film da się przyswoić bez kompletnego oszołomienia się pienistymi specyfikami.
Nie wiem jak wy, ale ja zawsze marzyłem o odkryciu śladów obecności obcej cywilizacji na naszej planecie i część was, która śledziła moje dawne recenzje wie, że raz widziałem UFO… serio. Moje doświadczenia z obcymi formami życia nie mają jednak porównania z tym, co przeżyli bohaterowie tego skądinąd naprawdę fajnego dzieła o ufokach.
Na ranczu Skinwalker od zawsze dochodziło do koszmarnych i przyprawiających o ciarki na genitaliach sytuacji, jednak głównym zapalnikiem, który spowodował przyjazd w to miejsce specjalistów od dziwacznych zjawisk była jedna dziwaczna sytuacja…
Gdy syn farmera zniknął w tajemniczych okolicznościach, większość miejscowych wolała zapinać kozy w wiadome miejsca, uprawiać genetycznie zmodyfikowaną marchew oraz literować słowo „szczeżuja” na czterdzieści dwa sposoby, byleby tylko nie myśleć o tragedii swojego sąsiada.
Wspomniani przeze mnie spece rozstawiają kamery w domu farmera oraz wokół jego posiadłości, by odkryć tajemnicę, która kryje się za zaginięciem młodziaka, a nie trzeba będzie wiele czekać, by mroczna manifestacja objawiła swe prawdziwe oblicze
Martwe nietoperze z impetem uderzające o dom czy dziwaczne światła zwiastujące cholernie złe wydarzenia to nie jedyne rzeczy, jakie spotkają zamieszkujących w domu przyjezdnych, a jeśli myślicie, że mieszany kebab z wołowiną zaspokoi żądze przybyszów, to jesteście w błędzie.
Nie spodziewałem się po tym filmie rewelacji, ale o dziwo nie nudziłem się ani przez chwilę, a zarówno klimat, jak i ogólne napięcie jest tu na przyzwoitym poziomie, co tylko zachęciło mnie do dalszych eskapad w rejony filmów, traktujących o przybyszach wyposażonych w przenośne dildo o kształcie awokado… no dobra, nie było tam nic takiego, ale w każdym razie wrażenia miałem jak najbardziej pozytywne.