ROBOT JOX
Bohaterami tego filmu jest dwóch pilotów, którzy nie dość, że znienawidzili się od pierwszego wejrzenia, to na dodatek reprezentują odmienne frakcje.
Alexander to popylający w żółto czarnym mundurku rusek, który uwielbia miażdzyć kokpity pokonanych przeciwników (z nimi w środku) za pomocą potężnego mechanicznego buciora. Nie stroni też od polskich przekleństw.
Achilles natomiast, to wyglądający jak żaba Kermit lider opozycyjnej frakcji, który jest jednym z niewielu, przy którego genach nie bawiono się w przed poczęciem, przez co jego talent jest naturalny.
Międzynarodowe pojedynki olbrzymich robotów, w których zasiadają genetycznie wyhodowani ludzie, obdarzeni przez Pana Próbówkę niezwykłą lekkomyślnością od lat przyciągają masę gapiów.
Ludzie potrafią odmawiać sobie syntetycznych konserw z kota i wszamać sodę oczyszczoną, by tylko móc na żywo zobaczyć pojedynki gigantów.
Fabuła skupia się na perypetiach głównych bohaterów, uwypuklaniu ich wzajemnych konfliktów i jak to zwykle bywa, pokracznego jak moja wada postawy pseudo-miłosnego motywu.
Na całe szczęście, historia jest dość ciekawa, a walki robotów ryją beret. Czego może chcieć więcej szyderca nastawiony na kultowe, staroszkolne kino?
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
2 komentarze
Wielkie roboty w kinie to w dzisiejszej świadomości głównie Pacific Rim, a tu taka niespodzianka! Okazuje się, że to nic nowego. Film wciągnąłem niczym Carbonare. Oglądałeś już Wojny robotów z 1993? Też warto?
Zamierzam się zabrać w końcu, ale slyszałem że sporo słabszy od Joxa