Blade lico, mroczny uśmiech i fantazyjna, czarna kreska z reguły są atrybutami, które współgrają z posępną aurą tak zwanych „czarnych mew”. Są to kobitki zakochane w mrocznych kolorach, depresyjnej muzyce oraz dziesięciokilowych hantlach, którymi zwykły ugniatać jądra niewiernych kochanków.
Oprócz kobiet w gorsetach i koronkach, ze wspomnianego przeze mnie arsenału korzysta również tajemna i budząca powszechne zażenowanie sekta, która stoi na straży głupawych żartów oraz jest niezrównana w tak zwanym „klauningu bojowym”.
Pytacie co to? Otóż jest to zestaw sztuczek i póz, od których podziwiania normalny człowiek ma ochotę wsadzić łeb do gnojowiska…totalna żenada.
„Terrifier” to krótkometrażowy film, którego głównym bohaterem jest niezbyt sympatyczny, ale z pewnością posiadający pewne pozytywne cechy klaun, który w ramach żartu postanowił wysmarować kałem pewną stację benzynową.
Po tym, gdy został bez krzty szacunku wypieprzony za drzwi, postanowił zrobić to, co umie najlepiej. Zabijać, rozczłonkowywać i patroszyć. Świadkiem ćwiartowania pracownika stacji przypadkowo staje się panienka, która chciała tylko zatankować paliwo i prawdopodobnie zakąsić stacyjnego hot doga. Niestety babeczka ma pecha i staje się nowym celem dla zwyrodnialca.
Jak to się finalnie prezentuje? O dziwo, całkiem nieźle. Jest tu kilka niezłych scen gore, fajny finał, a klaun nie wkurwiał mnie swoim zachowaniem, co nie przydarza się często.
Rewelacji nie ma, ale jeśli szukacie czegoś, co skutecznie przekona waszego młodszego brata do porzucenia marzeń o zostaniu cyrkowcem, to filmik ten ma szansę pozytywnie na niego wpłynąć… negatywnie co prawda też, ale czego się nie robi w imię braterskiej miłości.