Zbesztany i zrównany z ziemią przez jednego z czytelników bloga, postanowiłem na chwilkę opuścić tematykę „Kina klasy Z” i spróbować swych sił z produkcją, która zapowiadała się niczym połączenie „30 dni mroku” z filmem…. „Z mroku”… podobne tytuły, nie sądzicie?
Co ciekawe, filmidła te mają ze sobą wiele wspólnego, ponieważ w obu, rolę przeciwników ludzkości odgrywają spragnione ludzkiej krwi truposze z przerostem siekaczy oraz napęczniałymi dziąsłami, za które dostałyby zjebkę od pierwszego lepszego dentysty.
Oczywiście, głównymi bohaterami tego dzieła jest paczka kumpli płci różnej, którzy jadąc do odległego miasta, zamierzają wesprzeć swą kumpelę, zamierzającą na stałe zmienić miejsce zamieszkania. Z tego co zrozumiałem, chciała lepić garnki, zgniatać puszki z aluminium bosymi stopami lub tańczyć breakdance w barze dla ociemniałych.
Nieważna jest jednak motywacja, a cel, który przyświęca podróży. Niestety, gdy ekipie psuje się samochód, przesiadają się do zamykanej od zewnątrz ciężarówki i tu zaczynają się ich problemy.
Banda kosmitów o dwóch parach piersi porywa ich z wnętrza samochodu za pomocą międzygwiezdnego lasera i… nie no, po prostu zostają dostarczeni do opuszczonego lokum i mają służyć za pożywkę dla wampirów.
Na miejscu okazuje się, że martwiaki nie będą miały łatwej przeprawy, ponieważ lekko wstawieni ludzie mimo wszystko potrafią się bronić, a dodatkowo, wśród nich skrywa się osoba obdarzona ponadnaturalnymi umiejętnościami.
Nie będę wam zdradzał co się dzieje dalej, ale muszę stwierdzić, że film ten to jedna wielka sztampa. Nic nie jest w stanie zaskoczyć widza, a sam scenariusz sprawia wrażenie, jakby był pisany na kolanie.
Wolę już po raz trzeci oglądnąć dwa wspomniane przeze mnie na początku filmy, niż po raz kolejny tracić czas na to dziwactwo. Nie było źle, ale równie dobrze możecie sobie tę produkcję odpuścić.