„Predatora nigdy za wiele”. Tak mawiała moja mama, mój ojciec i babcia, a że rodzinny ze mnie chłop (i swoją drogą przystojny jak diabli), postanowiłem poświęcić niecałe pół godzinki czasu na seans i na własnej skórze przekonać się czy pomysł przeniesienia Predzia w czasy krucjat okaże się strzałem w dziesiątkę.
W tej niezbyt długiej produkcji, o której stworzenie pokusili się amatorzy bez kieszeni napchanymi dolarami podziwiamy zbrojną drużynę prowadzoną przez Thomasa, krzyżowca, który niejeden bój stoczył i z niejednego Saracena wypruwał bebechy.
Tak mu się akurat trafiło, że po przybyciu do zaprzyjaźnionego obozu, do jego wesołej ekipy zostaje wcielony kebabożerny facet o skórze ciemnej jak kremowe cappuccino… innymi słowy jest to muzułmanin, który ma służyć im radą w czasie polowania na tajemniczą bestię, która zabija zarówno chrześcijan, jak i wyznawców Allaha.
Chcąc nie chcąc, wyruszają razem do okolicznych lasów by pozbyć się zagrożenia, którym oczywiście jest nasz ulubiony kosmita, który technologicznie prześciga zakutych w zbroje rycerzy o kilka tysięcy lat. Czy bohaterowie poradzą sobie z kosmicznym łowcą? Ja już znam odpowiedź na to pytanie, a wam pozostaje tylko nadrobić zaległości i przyjemnie spędzić czas przed monitorem.
Generalnie, wszystko w tym filmie jest naprawdę w porządku, choć mógłbym przyczepić się do mało dynamicznych pojedynków oraz zbyt częstego nawiązywania do pierwszych dwóch części, w których brylował Arnie oraz Danny Glover. Jasne, fajnie jest, gdy puszcza się „oczko” do fanów, ale gdy dzieje się to co kilka minut, zaczyna być to nieco drażniące.
Mimo wszystko bardzo polecam ten film każdemu fanowi serii oraz mam nadzieję, że chłopaki nie poprzestaną na nim i z coraz większym rozmachem będą prezentować nam kolejne części.
2 komentarze
Jedyne co mnie tak bardziej rzuciło się w oczy to sztywny chód predatora, jak by miał kij w dupie 😀
No w sumie racja, ale chodzil w masce, wiec wiele raczej nie widzial 😉