Jak wiadomo (albo i nie), na naszych półkach z książkami mamy dużo horrorów. Do tej pory jednak nie gościło na nich nic polskich autorów. Trzeba było kiedyś wreszcie nadrobić owo niedopatrzenie. Pierwszym rodzimym dodatkiem do kolekcji literatury grozy została „cienka w formie” (czyt. króciutka), za to „gruba w treści” (czyt. ekstremalna) pozycja pod malowniczym tytułem „Piekielna rzeźna część pierwsza”. Pozycja ta zawiera dwa opowiadania: „Ja Dariusz” Joanny Trzaski i „Mamuśka” Tomasza Siwca.
Ponieważ książeczka jest króciutka (72 strony), podsumujemy ją króciutko, nie zdradzając fabuły. No więc- jest dobrze. Momentami bardzo dobrze. Na plus należy zaliczyć to, że opowiadania reprezentują dwa różne oblicza horroru ekstremalnego. Moim zdaniem o to chodzi w antologiach by prezentować różne spojrzenia na dany podgatunek grozy (w tym przypadku „schockera”) .
Opowiadanie „Ja Dariusz” to taka historia, którą chce się czytać, gdy ma się ochotę odprężyć przy „ostrej jeździe”. Historyjka jest krwawa, brutalna i pełna scen obrzydliwych ponad wszelką miarę. Ale zawiera też sporo humoru i pewnego dystansu. Ma się wrażenie, że jest pewną ekstremalną zabawą horrorowymi motywami. A te są liczne. Czego my tu nie mamy: dystyngowane wampiry, kluby sado maso, perwersyjny seks, sceny mięsiście opisanej ekstremalnej rzezi w scenerii prawie jak z Hellraisera, a nawet mroczne rytuały i body horror spod znaku rozkładu ciała. Choć część z tych elementów, zdaje się być trochę zbyt znajomą kliszą, to jednak całość jest bardzo zgrabnie połączona i daje wrażenie świeżości. Lekkim minusem było dla mnie to, że miałem delikatne wrażenie przeładowania. Opowiadanie jest krótkie, motywów dużo i zanim zdążyłem nacieszyć się jednym, historia pędziła do następnego. Ale i tak bawiłem się co najmniej dobrze
Historia pod tytułem „Mamuśka” jest to z kolei historia z gatunku takich, których nie chce się czytać. Nie, nie jest zła. Jest dobra. A nawet świetna. Jej treść natomiast była dla mnie praktycznie nie do zniesienia. Opowiadanie jest z gatunku tych, które rozmontowują na kawałki, zostają w głowie i w których aż nie chce się przewracać na następną stronę. Ale i tak się to robi, bo autor doskonale buduje napięcie i ma się ten cień nadziei, że wszystko skończy się dobrze. Tomasz Siwiec zadbał przy tym o realizm opowieści i, że się tak wyrażę, „podłoże psychologiczne”. Dzięki temu treść jest jeszcze bardziej przekonująca. Może to stwierdzenie będzie na wyrost, ale chyba niewiele miałem wcześniej do czynienia z historiami grozy , po których czuł bym się tak psychicznie sponiewierany (na myśl przychodzi mi tylko „Człowiek za słońcem”, „Smętarz dla zwierzaków” i może „Poughkeepeske tapes”). . Lekkim minusem dla mnie osobiście była lekka przewidywalność Historia jest prowadzona niczym kryminał z zagadką a motywy mordercy odgadłem bardzo szybko (miałem nadzieję na niespodziewaną pointę). Samo zakończenie było na szczęście odpowiednio „porypane”. „Mamuśka” to bez wątpienia doskonały przykład ekstremalnej, trudnej do zniesienia grozy, nie uznającej żadnego tabu.
Podsumowując „Piekielną rzeźnię” można tylko tak, że jest warta polecenia i prezentuje ekstremalną grozę w naprawdę mocnym wydaniu. Pierwsze opowiadanie jest soczyste, z humorem dystansem i mnogością motywów, i można je polecić tym, którzy potrafią i lubią się odprężać przy ekstremie Drugie opowiadanie natomiast przypadnie do gustu tym, którzy mają jakąś perwersyjną chęć, żeby „rozpaść się na kawałki”.
No i okładka jest spoko.
Add A Comment