dzieło o wielkiej stopie!
Nie wiem jak wy, ale ja zapłaciłbym kupę forsy żeby zobaczyć Lance’a Henriksena i Jeffrey’a Combsa przyczłapniętych w lesie i opowiadających anegdotki o nosorożcu z rozwolnieniem.
Na całe szczęście wystarczyło włączyć Youtuba, by moje marzenia stały się rzeczywistością.
Jeśli połakomicie się na ten film bądźcie przygotowani na kilka dziwnych
rzeczy, które będą kłuły was w oczy podczas seansu. Pozwólcie, że je na
szybko przytoczę, ok?
1. „Paskudztwo” potrafi teleportować się pod drzwi ofiar, ale jedynie zwrócone tyłem do wyrobu chałupniczego.
2. Główny bohater, który jest kaleką posiada podobną umiejętność, z tym że
potrafi zdalnie przenieść swój dwukołowy pojazd (obczaicie film to
skumacie).
3. Domek, w którym bytują wspomniane już kobitki ma ogromne, niezasłonięte niczym okno z widokiem na sracz.
4. Jedna z nich posiada genetyczną (chyba) modyfikację, która pozwala jej wyjść z pod prysznica w stanie niemalże suchym.
Takich baboli jest więcej, ale nie będę wam więcej psuł zabawy z ich wyłapywania.
W dziele tym pogrążony w żałobie i śmigający na wózku jegomość przyjeżdża
z kumplem do chatki w górach, gdzie ma odpocząć i zrelaksować
przeciążoną psychikę.
Nie dane jest mu jednak w spokoju popić jego ulubionego mleka sojowego i chcąc nie chcąc musi stawić
czoło potwornemu gigantowi, który pożera swoje ofiary w usłanym szczątkami legowisku.
Niby nie jest to nic ciekawego prawda? A żebyście się nie zdziwili.
Prostota tej produkcji jest jej największą zaletą, a jeśli dodać do tego trochę humoru, kilka fajnych wykończeń i śmieszno/straszny wygląd potwora, finalnie wyjdzie z tego naprawdę porządne, niskobudżetowe dziełko.
Polecam, Tyrion Lanister.