Ray, wiecznie nachlany i zarośnięty jak warchlak kapitan łajby jest zakochany w swej kumpeli policjantce. Dostaje on od kapłana Voodoo propozycje nie do odrzucenia. Ma wraz ze swym wiernym druhem Pablo zabić grasującego w okolicy ośmiorekina (który posiada nawet swoje konto na Twitterze) i dostarczyć jego serce swemu okrutnemu pracodawcy.
Ośmiorekin nie jest jednak jedynym zagrożeniem, ponieważ szalona pani biolog, której akcent zdradza niemieckie korzenie stworzyła bestię będącą połączeniem wilka i orki. Szczeniak jednak wiecznie lał na podłogę nie trafiając do psiej kuwety, skutkiem czego jego pani wypuszczała go na zewnątrz, by mógł się pobawić, popływać i zżerać ludzi. Złota kobita!
Oczywiście konfrontacja dwóch stworzeń jest nieunikniona, a przypadkowe ofiary przybijają piątkę z Hadesem bardzo często, szkoda tylko, że dość rzadko jest to efektowne.
Co do samych stworków wystarczy powiedzieć, że wyglądają dosyć przeciętnie ale z pewnością lepiej niż choćby bestie w „Rekinie zombie„, jednak to nie efekty czynią ten film przyjemnym. Przede wszystkim postaci nie tylko nie wkurwiają, ale są całkiem fajne w swej prostocie, znajdzie się tu również kilka głupawych żartów i sytuacji, które bardzo fajnie komponują się z całością.
Pierwsza część mnie ubawiła, druga zawiodła, dlatego też mam zaciesz, ponieważ „trójeczka” jest taka jak powinna być, prosta, zabawna i pozwala oderwać się na chwilę od szarej rzeczywistości.
Jeden komentarz
O, blog się zmienił. Ale fajnie, tak przestronniej 🙂
Co do Kinga to ja już nie mam sił na jego ekranizacje, niby taki superpisarz, a nie potrafi zadbać, by dobrze przenieśli jego wizje na ekran.