Wchodzenie w układ z diabłem, prawie zawsze kończy się równie źle, jak przebieżka po skałkach w stanie nietrzeźwym. Ciało jest pokryte ranami, mózg stara się przecisnąć przez uszy, by ratować resztki swej godności, a kolana zginają się w przeciwną stronę.
Bestia, która szczerzy do was kły z plakatu była niegdyś człowiekiem i to takim, który co rano zdzierał sobie kolana na pielgrzymkach, a na tacę rzucał tyle, że wysoko postawiony członek PIS-u oblałby się rumieńcem.
Zwątpił jednak w swego boga, ponieważ ten nie spieszył się, by ratować małą córeczkę, którą trawiło potworne choróbsko. Obrażony na śmierć i totalnie wkurzony ojciec postanawia wyrzec się dotychczasowej wiary i oddać duszę diabłu w zamian za życie córeczki. Szatan, niczym rasowy polityk robi faceta w przysłowiowe jajo i przemienia go w potwora, który uwielbia pożywiać się żywymi.
Wiele, wiele lat później, pewna ekipa przyjaciół postanawia zażyć nieco kontaktu z naturą i wybiera się na zwykły, przyjemny biwak, podczas którego nic złego zdarzyć się nie może, prawda?
Zdeformowana potworność poluje na młodocianych amatorów przyrody, a z jedną z dziewczyn od czasu do czasu kontaktuje się od dawna spoczywająca w grobie córeczka, o której wspominałem na początku.
Nie możecie oderwać wzroku od obrazka powyżej? Ów paskudny ryjek, nie należy do potwora o którym mówiłem, bo ten prezentuje się o wiele lepiej, choć i tej upstrzonej kłami mordce nie mam nic do zarzucenia.
Choć początkowo dałem się wciągnąć, to im dalej brnąłem w las, tym większe ogarniało mnie znużenie, bo wiedzieć musicie, że jest to produkcja amatorska, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami… choć wad jest niestety więcej.
Nie uważam, że był to czas stracony, ale wybitnie tu czegoś brakło i w rezultacie zakończyłem seans, na lekkiej, przyjemniej fazie.