CONJURING 2
–
OBECNOŚĆ 2
Powiedzcie mi ludziska. Czy na napompowanym kasą horrorze, na którego czekają ludzie na całym świecie powinienem kolejno: usypiać, przecierać oczy kartoflem, śmiać się z zażenowania, usypiać (po raz kolejny), a w końcu cieszyć się jak dziecko, że w końcu się skończył?
Na rany Swaroga i Czopkosława, jak ja się nie mogłem doczekać, aż to dziwactwo wreszcie się skończy i będę mógł w spokoju oglądnąć coś bardziej ciekawego, „Zemstę choinek” dajmy na to.
Zaraz pewnie będziecie drzeć się jak opętani i rzucać na mnie kosmate klątwy, ale naprawdę mi się nie podobało i generalnie rzecz biorąc, nikt nie przekona mnie, że jest w tym coś przerażającego.
Dla tych, którzy nie wiedzą o co w tym chodzi, już mówię. Grupa badaczy zjawisk paranormalnych wyrusza na polecenie Kościoła do Londynu, by zbadać sprawę domniemanego opętania małej dziewczynki.
Ta kryje się za rurami udając pająka, czasem ryczy jak Nergal po dogłębnym masażu stalaktytem i ogólnie mówiąc, robi wszystko, byle jakoś zapaść widzowi w pamięć. W międzyczasie pojawiają się piekielne manifestacje, historia staje się coraz bardziej zawiła, a żona demonologa ma coraz większego stracha, co ma związek z pewnym wydarzeniem z przeszłości.
Pierwsza część naprawdę nie była złym filmem, choć momentami nudziła i garściami powielała schematy znane z innych produkcji, ale dało się to oglądnąć. Tutaj jest znacznie gorzej.
Gdy miałem się bać, przysypiałem. Gdy miała ogarnąć mnie groza, śmiałem się plując okruszkami z krakersów. Gdy miałem się golić, maszynka wpadła mi do kibla… sami rozumiecie.
Dobra, koniec pastwienia się. Nie ogarniam fenomenu tej małej bądź co bądź (póki co) serii i szlag mnie trafia, gdy słyszę, że demoniczna zakonnica, która pojawiła się w jednej ze scen filmu, będzie miała swój własny. Co to, scenarzyści całego świata mają jeden mózg na spółkę i nie ma komu wymyślać nowych rzeczy?
Ehh, chyba wrócę do filmów o zmutowanych rekinach, sandaczach napędzanych wyciągiem z bursztynu i innych dzieł, które autentycznie potrafią mnie zaskoczyć i zapewnić uśmiech na twarzy.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: