NIGHT OF THE LIVING BREAD
–
NOC ŻYWYCH CHLEBÓW
Ciekaw jestem czy po spożyciu kilku głębszych macie problem z posmarowaniem tostowego chleba zwykłą, śmierdzącą łojem margaryna w pomocji za 3.99 zl ?
Jeśli tak, to co powiecie na hordę ożywionych (będących w stanie nieopieczonym) kromek atakujących waszych bliskich, zwierzęta domowe i okazjonalnie przyczepiających się do okien? Ryje beret prawda?
W krótkometrażowej parodii „Nocy żywych trupów”, za którą lata temu wzięli się fanatycy produkcji George’a Romero świat zaatakowały nie żądne mózgów i mięsa truposzczaki, a zwykły chleb tostowy… jeszcze stoicie na nogach?
W takim razie niechaj wszem i wobec obwieszczę, że jest to zminimalizowana, acz całkiem dokładnie odwzorowana wersja pierwszego filmu Romero traktującego o nieumarłych. Różnicę znacie, więc nie będę się dalej produkował w tym temacie.
Przyznaję, że zarówno w kwestii doboru aktorów, jak i odwzorowaniu scen z oryginału prezentuje się to miodnie.
Szkoda tylko że ci, którzy nie mieli styczności z „Nocą żywych trupów” (są tacy?) kompletnie nie docenią tej produkcji i po obczajeniu filmu zniesmaczeni wyjdą do kuchni zapalić cygara.
Jak dla mnie wyszło to naprawdę spoczko, choć pewien jestem, że młodsi czytelnicy bloga ominą tę produkcje szerokim łukiem.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: