THE FLY 2 – MUCHA 2
I oto pojawił się następca dzieła, uznawanego (przez waszego rubasznego recenzenta oczywiście) za jeden z najlepszych mainstreamowych filmów gore, do którego wciąż, z niekłamaną przyjemnością powracam.
Czy jest równie wspaniały (nie bardzo) jak oryginał? Czy jest w stanie (nie jest) zafascynować, podobnie jak pierwsza część? Ha! Nawet się nie domyślacie (chyba, że czytacie teksty w nawiasach), co chciałbym udowodnić tą recenzją!
Pod koniec pierwszej części, Brundle-mucha, jak sam siebie określił naukowiec, umiera na skutek zatrucia metalami ciężkimi. Dwururka, której pociski rozwaliły mu łeb, przekreśliły jego szansę na odzyskanie resztek człowieczeństwa.
Nie wszystko jednak stracone! Gdy w jego ciele zachodziła przemiana, spółkował (obrzydliwe słowo) ze swoją dziewczyną, czego wynikiem była ciąża.
Syn, który narodził się z tego związku, starzeje się kilkakrotnie szybciej, niż założyła to matka natura, ale inteligencja młokosa zadziwia nawet naukowców, którzy zajęli się jego wychowaniem. Kiedy zaczyna dojrzewać, powoli okazuje się, że transformacja w mucho-mena, jest tylko kwestią czasu.
Jakie wrażenia pozostają, po zmierzeniu się z kontynuacją? Pozytywne, ale nie wynagradza to jednak potencjału, który został tu zmarnowany. Nie mówię, że druga część to szmira, skądże znowu.
Problemem sequela jest jednak to, że prócz powielania schematów i lekkiej rozbudowy warstwy fabularnej, niewiele jest tutaj nowości. Stwór wygląda tak fajnie, że „Mucha” nie siada, opowieść jest naprawdę niezła (zwłaszcza przygnębiający motyw z psem), a końcówka, choć jest nieco przekombinowana, pozostawia pozytywne wrażenie.
Innymi słowy, warto czy nie? Jak najbardziej warto, ale swoją przygodę radzę zacząć od pierwszej części, rozczarowanie „dwójką” będzie przez to nieco większe, ale chronologia jednak zobowiązuje.
Ciao!
Dla zainteresowanych:
Werdykt: