HELL COMES TO FROGTOWN – MIASTO ŻAB
Czasami ciężko jest postawić się w sytuacji głównego bohatera lub nawet nie chce się tego robić. Czemu? Ponieważ biedaczysko przez większość czasu drepta po pustyni z zamontowanym na jajcach pasem cnoty, który co rusz straszy eksplozją.
Jeśli ciekawi was jak chłoptaś dorobił się takiego bajeru, to niech za wyjaśnienie wystarczy wam to, że podczas wizyty w wojskowej bazie, do której doprowadzony został siłą zaznajomił się z ludźmi w białych kitlach.
Naturalnie dostał tam po ryju, po czym został wysłany do miasta żaboludzi, by uratować przetrzymywane tam młode kobitki, które służą swoim zielonoskórym panom za seks-zabawki.
Nie pojechał tam jednak sam, ponieważ wspomagać go będzie koścista jak umrzyk pani doktor oraz zbrojne ramie wycieczki pod postacią bojowej babeczki w mundurze.
Choć babeczki różnią się zarówno poglądami jak i stylem ubierania, to jednak każda z nich próbuje przerżnąć blond chłoptasia, ponieważ prawdopodobnie jako jedyny mężczyzna na świecie jest w stanie zapłodnić kobietę.
Koniec tej rozwlekłej gadaniny. Co mi się podobało? Kostiumy żaboli prezentują się całkiem fajnie, znajdzie się tu kilka suchych żartów i… to właściwie tyle.
Minusem produkcji jest to, że całość jest dość monotonna i ciężkostrawna. Nie, żebym miał jakoś specjalnie narzekać, ale dupy mi to nie urwało i zmuszałem się poniekąd, żeby dotrwać do końca.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=SK7T4YhUjHE
Werdykt: