DEAD BIRDS
–
MARTWE PTAKI
Często jest tak, że gdy bardzo czegoś chcemy, nic nie idzie tak jak powinno, a życie kopie nas w zęby z siłą tresera żurawi na psychotropach… to była smutna historia, nie pytajcie nawet.
W każdym razie, napalając się ten film, czułem się jakbym zamówił zajebistą pizzę z masą dodatków. Ostrą papryczką, bakłażanami, dodatkowym czosnkiem, zapiekanymi krawędziami z dodatkowym serem i takimi tam, kumacie temat.
To jednak, co otrzymałem po zamówieniu, przypominało wyschnięte krocze podstarzałej prostytutki, na które ktoś cisnął ogromną, surową parówkę posypaną mozarellą. No dobra, może nie było aż tak źle, ale niesmak pozostał.
Sypię tymi obrazowymi porównaniami, bo produkcja ta naprawdę świetnie się zaczęła i narobiła mi nielichego smaka, więć gdy dotrwałem do końca, naprawdę żałowałem, że twórcom nie starczyło jaj, by pociągnąć temat i zrobić z tego coś świeżego.
Opowieść rozpoczyna się, gdy banda dezerterów zabija swych dawnych kompanów w miejscowym banku, kradnąć przy tym sporo kasy i odstrzeliwując kilka innych głów, po czym ucieka konno po lasach oraz zagajnikach, by umknąć pościgowi.
Nie bez problemów trafiają do sporawej rezydencji, której lokalizacje znali do jakiegoś czasu, choć jeszcze nigdy jej na oczy nie widzieli. Tuż przed wbiciem do środka, atakuje ich dziwaczne monstrum, które rozwalają jednym celnym strzałem.
Zdjęcie widzicie powyżej i chyba przyznacie, że wygląda czadowo, co? Tym bardziej, że to kukła a nie gówniane CGI… które też się później pojawia, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
W każym razie, bandyci rozlokowują się w posiadłości i tutaj zaczyna się robić sztampowo i nudno. Plątają się w ciemnościach, widzą przestraszone dzieciaki kwilące w kątach, które okazują się być demonami, a z biegiem czasu, tajemnica domu zaczyna być coraz bardziej demaskowana.
Szkoda tylko, że wszystko, poza kilkoma fajnymi momentami opiera się na ogranych kliszach, schematach znanych z dziesiątków produkcji i przez większość czasu zwyczajnie pizga nudą. A mogło być tak dobrze.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: