Dawno nie zapodałem sobie seansu z cyklu seria na weekend. Dzisiaj miałem możliwość, a wybór (wyjątkowo szybki jak na mnie) padł na Maniakalnego Glinę. Wybór był prosty z dwóch powodów. Po pierwsze: Bruce Cambell. Bruce Cambell jest jak kremówki. Nie znam nikogo kto nie lubi Brucea Cambella. Po drugie: status klasyka lat 80. Wiadomo, że jak każdy urodzony w najlepszym z roków (84- nawet film o tym zrobili XD), sam jestem klasykiem lat 80, ponadto nasi czytelnicy w osobie 3 szwagrów doskonale wiedzą jak kochamy ten okres w horrorze. No więc musiałem nadrobić tą serię, niczym Galeria Horrorów Hellraisera.
Czy mi się podobała? Mógłbym powiedzieć, że nie jest tak, że dobrze albo nie dobrze…..ale ten suchar już niedawno ukradł mi brat, a poza tym…..mnie ta seria przypadła do gustu! A kto może sadzić marchew to wyjaśnię na końcu.
Zazwyczaj serie opisuję po kolei- każdą część. Tu jednak potraktuję całość bardziej zbiorczo bo w sumie, co do charakteru, gatunku, pomysłu i wszystkiego, niewiele się różnią od siebie. Różnią się bardziej w zasadzie jakością wykonania, ale to szczegół.
Maniakalny Glina opowiada historię Matta Cordella, który był dobrym gliną, ale to jeszcze przed tym, co widzimy w filmie. W filmie jest już mniej dobrym gliną, bo spotkał go los taki jaki spotyka dobrych policjantów w tego typu filmach. Spotkał na swojej drodze niedobrych policjantów, których chciał powstrzymać, ci jednak są nieco bardziej ustawieni od niego, w związku z czym Matt trafia przez nich do więzienia. Tam niestety spotyka go los nie najmilszy, w związku z czym wychodzi z wiezienia, że tak powiem nogami, do przodu. Trochę żyje trochę nie, coś jak Góra po walce z Oberynem. W skutek ciekawego zbiegu okoliczności trafia na ulicę i, jak mówi w filmie jeden z tropiących go policjantów, realizuje swoją „zemstę na mieście”. W drugiej części, gdzie dopiero w pełni ujawniają się powyżej opisane motywy, okazuje się, że w sumie nie na samym mieście, ale właśnie na osobach odpowiedzialnych za jego sytuacje. Po drodze będziemy mieć okazje być świadkami tego, co…….
….można obejrzeć, w tym jakże specyficznym gatunku, jaki reprezentuje Maniakalny Glina. Otóż jest to klasyczne kino lat 80, przy tym klasyczny slasher i do tego klasyczne kino klasy B. Powiedzcie to sobie głośno na jednym wdechu „slasherklasyBzlatosiemdziesiątych”. To już wystarczy, dla ludzi, którzy mają odrobinę doświadczenia z horrorem (a wiem, że tu są sami tacy), by od razu wiedzieć z czym mamy do czynienia i w sumie mogłoby to starczyć za całą recenzję.
Ale jeszcze trochę was po zanudzam.
Tutaj taka ciekawostka. SlasherklasyBzlatosiemdziesiątych wydaje się kinem tak ściśle gatunkowym, że już bardziej się da, mimo to o Maniakalnym Glinie pisze nieraz, że nie trzyma się ściśle jakiegoś gatunku czy wąskich ram. A to dlatego, że kino klasy B i dekada lat 80, to to źródło, z którego gatunek slashera wypływa, w którym się narodził, a jednocześnie złota era, dla tego gatunku, w którym osiągnął swą najlepszą postać. Zauważcie, że wszystkie współczesne slashery, które zbierają dobre noty, to te, o których się pisze, że „stanowią hołd dla kina klasy B lat 80”. Jedną z zalet tego kina było właśnie to, że mimo trzymania się najlepszych cech gatunku, każdy ze slasherów lat 80 miał też pomysł na siebie. Stańcie z boku i popatrzcie: Koszmar z Ulicy Wiązów, Piątek 13, Halloween, w sumie Hellraiser czy inny Pumpkin Head. Widzicie to? You feelin’ me?
Maniakalny Glina np jest takim slasherem …..akcji. Oczywiście Maniak Cop czai się w mroku, spaceruje tak wolno, że nie można mu uciec, ale mamy tu też wybuchy, pościgi samochodowe, a nawet autobusowe, akcje z pociągami, wylatywanie przez okno, rzucanie o ściany, strzelaniny i tego typu atrakcje.
Cała reszta to już klasyk klasyków niczym BigMac z colą w USA albo schabowy z kapustą (plus ziemniaczki i setka) w IV RP.
Dobrzy policjanci tropią tego złego, ten zaś robi krwawy rampage przez miasto, mordując w bardziej lub mniej widowiskowy sposób. Nie ma tu oczywiście nic nowego, ale niewątpliwym atutem jest sam tytułowy antagonista. Postać jest dość ciekawa i chyba głównie jej seria zawdzięcza to, że stała się w jakimś sensie kultowa, mimo, że przecież nie jest jakaś wybitna. Maniakalny Glina nie jest może tak ikoniczny jak Freddy czy Michael, ale moim zdaniem, do takiego Jasona niewiele mu brakuje, i gdyby doczekał się np tak wybitnej części jak pierwsza piątku 13, mógłby być co najmniej tak samo znany jak Hokeista z Maczetą,
Według mnie seria jest co najmniej dobra, a nawet więcej niż dobra, także (oprócz za tytułowego Maniakalnego Gliny) dzięki właśnie bezkompromisowemu feelingowi slasherów lat 80. Bez zbędnego kombinowania, ale i bez ściemniania, krwawe coco jambo i do przodu. Wszystko jest mocno przerysowane, zdjęcia są mroczne, gliniarze, są „gliniarscy” do granic pastiszu. Ale jak ktoś lubi slashery, to nie może nie kochać tych klimatów, a zamiast tracić czas na współczesnych epigonów lepiej zawsze lepiej sięgnąć do źródełka oryginału. Niby można oglądać współczesną Dynastię, ale czy to ten sam urok bez Joan Collins, trwałej ondulacji i bluzek z poduszkami w ramionach?
Scenariusz jest prosty, ale trzyma suspens, muzyka i ścieżka dźwiękowa jet spoko, akcji jest sporo, kilka dość brutalnych scen, i aktorstwo na więcej niż przyzwoitym poziomie (Bruce Campbell w jedynce i Robert „The Chin” Z’Dar w roli tytułowego gliny). Cała seria jest zrobiona na patencie dość często spotykanym w tamtych czasach- każda kolejna cześć zaczyna się tam, gdzie kończyła się poprzednia, co sprawa wrażenie jednego filmu. Ciekawostka: w toku kontynuacji w kolejnych częściach, tytułowy Maniak Cop, jest coraz brzydszy, co odpowiada temu, co dzieje się z nim przez kolejne części. Najlepsza, moim zdaniem, jest „dwójka”.. Ma wszystkie zalety jedynki, ale jest lepsza realizacyjnie. Wygląda na to, jakby po tym, jak spodobała się cześć pierwsza, zainwestowano w Gline, nieco więcej budżetu.. Trójka jest zaś trochę na siłę, główna historia jest już zakończona, nowa jakby trochę wymuszona. I widać też oderwanie od klimatu lat 80 i wejście w nową erę, na czym moim zdaniem traci klimat. Slasher lat 80 sfilmowany w sposób charakterystyczny dla lat 90 to już nie to samo. Choć oczywiście ktoś może to docenić bardziej niż pierwsze części, za jeszcze większy profesjonalizm, szybszą akcje i takie tam.
Na pewno warto zapoznać się z tą serią. Zwłaszcza z dwoma pierwszymi częściami. Oczywiście dla kogoś kto nie jest fanem tego klimatu, może to być strata czasu. Jest to jednak specyficzne kino dla koneserów tego typu wynalazków. No, ale ci co nie lubią klasycznych slasherów lat 80, bo to nie ich klimat, to właśnie mogą np…….eee……….choćby………czemu nie…………sadzić marchew.