KING OF THE ANTS – KRÓL MRÓWEK
Nim odpaliłem sobie tę produkcję, w oczy pizgnęło mnie kilka ciekawych rzeczy, dzięki którym mój mózg zaczął łączyć pewne fakty.
Pierwszym jest to, że reżyser świetnego Re-animatora maczał w tym filmie swoje lepkie paluchy, a jeśli chodzi o drugi to muszę przyznać, że skoro Stuart Gordon użycza swojego talentu w produkcji wytwórni Asylum, która zazwyczaj wypuszcza na rynek wyłącznie filmy klasy C, to całokształt i tak nie może być aż taki zły, prawda?
Gówno prawda. Zasiadając przed telewizorem spodziewałem się ujrzeć ogromnego człowieka-insekta, który rozrywał będzie kobiety i dzieci swoimi ogromnymi żuwaczkami lub choćby Mrówkomancera, wydającego rozkazy armii zabawnych robaczków.
Zamiast tego, autorzy serwują nam opowieść o młodziaku, który wykonując mokrą robotę dla lokalnych gangsterów zostaje finalnie przez nich uwięziony i torturowany w celu oddania skradzionych dokumentów.
Biedaczyna jest bity, polewany szlauchem i na dodatek nieszczęśliwie zakochany w żonie faceta, któremu niedawno zmiażdżył łeb lodówką.Może przez piętnaście minut jakoś dałem się wciągnąć w opowieść, ale cała reszta jest wyłącznie kiepsko zrealizowaną sensacją wypuszczoną na potrzeby telewizji.
Sytuacji nie ratują nawet psychodeliczne sny tłuczonego na kwaśne jabłko dzieciaka, ponieważ dodane są na siłę i brak w nich czegokolwiek interesującego. Szkoda czasu ludziska, tym bardziej, że podziwianie gry aktorskiej Daniela Baldwina jeszcze bardziej pruje beret.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=wOnhKuYXn1Q
Werdykt: