THE REPTILE – KOBIETA WĄŻ
Kilka dni temu leżałem odłogiem na kanapie wesoło siorbiąc browarka i miło spędzając czas podczas filmu, którego rok wydania przypada na 1966 rok.
Opowieść o zmiennokształtnej bestii wciągnęła mnie tak bardzo, że sam zdziwiony byłem jak ciężko jest mi wyjść na papierosa, o podejściu do kompa i zatrzymaniu filmu nie mówiąc.
Dzieło to opowiada o młodym małżeństwie, które dziedziczy dom po zmarłym niedawno bracie męskiej części związku.
Jak się wnet okazuje, nie tylko on zginął w dziwnych okolicznościach w tej okolicy, ale zarówno przed nim jak i po nim, ofiary znajdywano sine, z pianą na ustach i kompletnie sztywne.
Mężulek nie należy do osób, które łatwo odpuszczają, toteż po pewnym czasie wpływa na lokalnego barmana (przekupstwo, szantaż, wypłakiwanie się w rękaw), by ten pomógł mu w śledztwie.
Prócz zacnych dżentelmenów o czystych jak świeża pielucha pobudkach do gry wejdzie jeszcze wkurzający swoimi chamskimi zagrywkami doktor teologii oraz jego córka trzaskająca solówki na ogromnym, podłużnym instrumencie.
Niech o jakości tego filmu świadczy choćby to, że nawet mój pies bezczelnie kokosił się do wyrka, by mieć lepszy kąt widzenia.
Co prawda sama końcówka i absurdalna scena z wpływem zbitego okna na potwora nieco psuje końcowy efekt, ale mimo wszystko warto znaleźć czas i poświęcić chwilkę seans.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=rVszBcy-gxQ
Werdykt: