„Kingdome come” jest filmem, który chciałem obejrzeć już od pewnego czasu. Pozytywnie nastrajała mnie okładka przedstawiającego oryginalnie wyglądającego i złowieszczo śmiejącego się demona oraz kategoria horroru przypisana na horroryonline.pl, którą uwielbiam czyli devil/hell. Z drugiej strony opis fabuły nie zachęcał, gdyż zapowiadał coś bardzo sztampowego i oklepanego.
Historia zaczyna się rzeczywiście bardzo standardowo (mówiąc delikatnie). Grupa nieznających się ludzi budzi się w dziwnym, opuszczonym budynku i naturalnie nikt z bohaterów nie pamięta niczego z ostatnich kilku godzin. No i każdy (surprise surprise) zdaje się mieć coś na sumieniu. I kogoż my tu mamy? Gangster afroamerykanin? Checked. Mała dziewczynka? Chcecked. Facet o egzotycznych (przynajmniej dla Amerykanów) korzeniach? Checked. Młode dziewczyny naturalnie też są. Dalej jest równie standardowo. Postacie nie dogadują się ze sobą, nikt nikomu nie ufa, potem się rozdzielają a potem wiadomo. Na dodatek miejsce akcji, czyli olbrzymi, przypominający stary szpital, budynek (coś a’la „Grave Encouters”) w teorii będący samograjem, w praktyce niczym się nie wyróżnia i nie zaskakuje. Generalnie nie ma co strzępić klawiatury- związanie akcji nie nastraja pozytywnie.
Z czasem jest jednak coraz lepiej. Jest parę „malowniczych” w sensie horrowym scen i nie są to jumpscene’s Poza tym w toku fabuły wychodzą interesujące powiązania między postaciami (a postaci jest zaskakująco sporo), które dają nadzieję na coś więcej niż typowy straszak o nawiedzonym miejscu, doprowadzającym do śmierci każdego, kto znajdzie się w obrębie jego murów.
I tak jest w istocie. Od pewnego momentu film faktycznie skręca w kierunku piekielnych klimatów trochę w stylu (uwaga mały spoiler) filmów, które opisywaliśmy na łamach bloga: „Devill” i „After Death”. W tej konwencji jest również dość typowo i każdy fan kina grozy w gruncie rzeczy szybko połapie się o co kaman, ale fabularnie jednak ciekawiej. Dzieje się sporo i momentami jest interesująco. No i połączenie dwóch różnych typów horroru sprawdza się nawet nieźle. Dodatkowo design pojawiających się w drugiej części filmu monstrów cieszy oko. Choć gorzej jest z ich technicznym wykonaniem. Na moje amatorskie oko zrobione są średnio. Zgrzytała mi też postać głównego „złego”. W porównaniu z innymi kreacjami tej postaci (wiecie już zapewne o kogo chodzi) z filmów grozy wypada nawet nie tyle blado, co dziwacznie. Jakoś jego zachowanie nie pasowało mi do końca do takiego bohatera. Niektóre jego odzywki i miny aż mnie rozwalały. Chociaż trzeba stwierdzić, że na pewno nie jest to kreacja nijaka, wręcz przeciwnie, zwraca uwagę. Chyba każdy musi ocenić sam.
Bardzo dużym plusem obrazu jest natomiast zakończenie. Mimo, że od pewnego momentu można zorientować się, w jakim kierunku wszystko zmierza to jednak parę małych zaskoczeń jest. Dodatkowo końcówka wszystko ładnie spaja j łączy razem, elementy wskakują na swoje miejsce i okazuje się, że mamy do czynienia ze zgrabną choć znajomą historią. No i ostatnie sceny są nawet wzruszające. Duży duży plus.
„Kingdome come” okazał całkiem przyjemnym filmem. Początkowo denerwuje przez wykorzystanie zgranych motywów, ale po czasie to wrażenie znika. Fabuła, choć w gruncie rzeczy niezbyt oryginalna, jest przemyślana, sensownie zaaranżowana a historia trzyma się kupy i może wciągnąć (choć wyjadaczy horrowych pewnie mniej). No i doprawiona składnikami typu fajnie pomyślane potworki oraz kilka (choć niewiele) mocniejszych scen, nabiera jeszcze lepszego smaku. Dodatkowo motywy z różnych gatunków horrorów połączone w jedną opowieść fajnie się zgrywają. No i zakończenie jest naprawdę dobre. W gruncie rzeczy, choć „Kingdome Come” przez wykorzystanie znajomych motywów i nie wnoszenie do niczego nowego do znanej historii jest horrorem na jeden raz, to jednak jest to przyjemny jeden raz.
http://horroryonline.pl/film/kingdom-come-2014/762