IRON SKY
[gościnna recenzja – Stierlitz the Demigod]
W człowieku czasem rodzi się idea, pomysł, koncepcja, która nie daje mu spokoju, stając się celem samym w sobie i finalnie zostaje zrealizowana przynajmniej częściowo. Taki Adolf na przykład chciał pokoju, miłości, równości, braterstwa dla wszystkich ludzi na Ziemi, tylko coś spierdolił po drodze… Ale bez żartów.
Film, którego recenzji się podjąłem jest pierwszym w historii kina obrazem, którego większość kosztów produkcji pokryli internauci. Wszystko zaczęło się od niezobowiązującego filmiku na YT, który uzyskał dużą ilość odwiedzin. Jest to opowieść o dzielnych, nazistowskich Aryjczykach, którzy nie bacząc na trudności i niesprzyjający klimat zamieszkali po ciemnej stronie Księżyca, by kontynuować zbożne dzieło twórcy „Mein Kampf” i pewnego dnia powrócić na Ziemię, szykując jej Zmierzch Bogów (Götterdämmerung), który doprowadzi do powstania Tysiącletniej Rzeszy. I wszystko szłoby jak po maśle, gdyby Prezydent USA (świetna parodia Sary Palin) nie postanowiła wysłać na srebrny glob swoich astronautów, którzy znaleźli się tam w celach propagandowo-odkrywczych…
Dzieło Finów zaskakuje pod wieloma względami. Przede wszystkim jest satyrą na Stany Zjednoczone, ich podboje, politykę, zarówno wewnętrzną, jak i zagraniczną. Poza tym jest niezłą, lekkostrawną komedią, w której każda jednostka z odrobiną dystansu do świata znajdzie coś dla siebie. A to „mudżyna” albinosa, a to zaangażowaną propagandowo nazistkę, która wierzy, że Hitler niósł pokój i kwiaty, tudzież kilka parodii scen z filmów znanych, dotyczących podobnej tematyki (m.in. „Upadek”).
Że o pozornym udziale Sokoła Millenium nie wspomnę. Efekty specjalne są, jakie są, niemniej i tak przebijają kasowe produkcje polskie, przy których można w najlżejszym przypadku odgryźć sobie kciuk. Postacie są za to nieźle zagrane, mają swój charakter i polot.
„Iron Sky” warto obejrzeć z w/w powodów, a ponadto dlatego, że Niemcy mówią tam po niemiecku. Zaskakujące, nieprawdaż? Napisałbym i więcej, lecz nie chcę Wam spoillerować dziełka, które może umilić wieczór, spędzony ze znajomymi przy piwie, winie, wódce… Jak w tej piosence. Jak dla mnie film zasługuje na poniższą ocenę, niemniej zaangażowanym malkontentom proponuję dodać jeszcze jednego browara.
Z poważaniem,
Wasz Stierlitz
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Jeden komentarz
Dobre. Nawet wzruszyć potrafi :O Jeden browar [mocny] w zupełności wystarczy.