Ostatnio ciągle narzekam na wtórność oglądanych horrorów. Na szczęście od czasu do czasu dane jest mi trafić na film wyjątkowy zarówno, co do treści, sposobu snucia opowieści, jak i poetyki opowiadania. Tak było z rosyjską produkcją III: rytuał.
Od razu mogę napisać, że film ten był dla mnie niesamowitym horrorowym doznaniem i wydaje się mi się, że tak odbierze go każdy fan dobrego, mądrego i zjawiskowego w formie kina grozy.
Najłatwiej jest napisać o technikaliach. Wizualnie oraz dźwiękowo Das Ritual to arcydzieło. Przede wszystkim widać to w sposobie ukazania miejsca akcji- małego europejskiego miasteczka (z przeszłości, bez dokładnego określenia). Zdjęcia są po prostu przepiękne, lasy, architektura miasteczka, wszystko odpowiednio skadrowane, ukazane w specyficznej kolorystyce. Potem, gdy akcja przenosi się na inny plan postrzegania (o czym zaraz) jest jeszcze piękniej, a przede wszystkim mroczniej. W tym zakresie mamy nieliczne efekty komputerowe, które są również wykonane bardzo dobrze, a przede wszystkim, niezwykle, niezwykle klimatycznie (nie wiem czy to dobre skojarzenia, czy kogokolwiek to interesuje albo czy się nie wymądrzam, ale na mnie zdjęcia w tym filmie wywierały wrażenia trochę jakby z pejzażystów rosyjskich, malarstwa prerafaelitów, w ich mrocznym wydaniu, a potem jeszcze jakby coś z Beksińskiego).
Ten film warto obejrzeć już tylko z powodu tego, że warto go obejrzeć.
Co do muzyki, to od razu mogę powiedzieć, że ścieżka dźwiękowa jest jedną z najlepszych i najlepiej dobranych do obrazu jakie kiedykolwiek słyszałem w horrorze (porównać mogę np. do rewelacyjnego Gidam).
Wszystko to na tle 90% produkcji prezentuje się naprawdę wyjątkowo.
Akcja filmu opowiada o tym, że tajemnicza choroba dziesiątkuje małe europejskie miasteczko. Gdy zapada na nią jedna z bohaterek jej siostra stara się zrobić wszystko aby wyciągnąć ją ze szponów śmierci. Zwraca się o pomoc do miejscowego księdza, który oferuje bardzo niekonwencjonalny sposób ratunku. Rozpoczyna się rytuał.
Pozornie fabuła nie wydaje się tak oryginalna jak forma. Tytułowy rytuał jednak polega na podróży w podświadomość umierającej siostry i stawieniu czoła zamieszkującym w niej strachom. Taka zatem „incepcja grozy” jest już pewnym powiewem świeżości, a przynajmniej tematem jeszcze nie wystarczająco wyeksploatowanym w horrorze.
Przede wszystkim zaś daje możliwość puszczenia wodzy fantazji. To zaś skutkuje najlepszymi momentami filmu, w których w specyficzny mroczny sposób piękna forma spotyka się z treścią opowiadającą o horrorach zamieszkujących w ludzkim umyśle i duszy, w szczególności demonach przeszłości oraz najgłębszych lękach. Dzięki temu dostajemy naprawdę mroczne i surrealistyczne, oniryczne w formie, a jednocześnie bardzo namacalne w treści (w sensie odwołania się do demonów siedzących w bohaterce ze względu na to, co przeżyła) sceny, jak choćby w młynie i przed młynem (coś niesamowitego). Jeśli dodać jeszcze, że na koniec dostajemy naprawdę nieoczekiwany twist sprawiający, że jest jeszcze mroczniej, bez cienia zawahania mogę napisać, że film w pewnym momencie łapie za gardło i nie puszcza do końca.
Do tego wszystkiego III jest na swój sposób filmem strasznym. Groza, którą dostajemy nie jest jednak typową grozą oferowaną przez typowe straszne horrory typu Last Shift, Ring, czyli taką, która powoduje, że się po prostu boimy, ale grozą spod znaku strachu zmieszanego z dojmującym smutkiem, który sprawia, że nie tylko się boimy, ale zaczynamy zastanawiać nad pewnymi rzeczami. Jest to strach oparty na refleksji odnoszącej się do spraw życiowych (w tym sensie, że nie fantastycznych a ludzkich) i horroru jaki one w człowieku wywołują, tak niezrozumiałego, że aż surrealistycznego (podobne odczucia miałem np. przy Strange Circus). W konsekwencji III jest bardzo mroczną baśnią opierającą się na tym, na czym dobra baśń opierać się powinna- wizji z pogranicza fantastyki, jednakże mówiącej nam coś o rzeczach ludzkich, często tych najbardziej mrocznych.
Można narzekać, że w filmie jest mało „akcji” albo po prostu mało fabuły (nie wykluczam, że niektórzy się wynudzą). W mojej ocenie nie jest to jednak żadna wada. Pamiętać należy, że III jest podróżą w głąb ludzkiej duszy, a nie np. grobowca pełnego zombie. Zastanawiam się też czy niektórzy nie będą twierdzić, że filmy jest pretensjonalny. Myślę jednak, że zarzut taki byłby również całkiem nietrafiony. Refleksje, do których film ma skłaniać nie należą do wymyślanych „na siłę”, a raczej należą do najbardziej „wdzięcznych” dla dramatu grozy, zastosowane zaś w filmie środki stylistyczne- jak już wspomniałem- są jednocześnie i piękne i trafione (uzasadnione).
W konsekwencji III jest mrocznie przepięknym baśnio-dramatem grozy, który nie jest może całkowicie niepowtarzalny, ale na tyle oryginalny, że można go stawiać na tej samej półce, co inne nieliczne filmy o podobnych charakterze tj. baśnie, dramaty, przypowieści, legendy wykorzystujące mądrze dozowaną grozę do opowiedzenia nam, w poetycki sposób, o kilku poważniejszych rzeczach lub emocjach- Gidam, Opowieść o dwóch siostrach, Sauna. Może jedynie ciut niżej, zwłaszcza od dwóch pierwszych z wymienionych, ze względu na brak jakiegoś jednego szczególnie wyróżniającego elementu (wszystko po prostu na równym, wysokim poziomie). A poza tym-bardzo dobry horror.