HOBGOBLINS – HOBGOBLINY
To moje szóste czy też siódme podejście do tej zafajdanej recenzji i wciąż nie wiem nawet jak tutaj zacząć…
Podobnie jak w przypadku filmu „Niesamowicie dziwne stworzenia, które przestały żyć i stały się zmiksowanymi zombie?!!” nie wiedziałem co ze sobą począć. Co prawda to dzieło jest nieco bardziej spójne od wspomnianego zakalca, ale ogląda się je wybitnie źle.
W produkcjach tego typu zawsze znajdzie się przyjeb, którego mózg śmiga na parametrach 386DX i swoją głupotą potrafi wywołać konsternację nawet u u mojego wiernego spaniela George’a, a tego typa trudno jest złamać.
Pewien chłopak uwalnia hobgobliny z zamknięcia, a te wydostają się na wolność siejąc chuj wie co… prawie nie ma ich w filmie… powaga.
Sama fabuła natomiast skupia się praktycznie wyłącznie na relacjach społecznych, a na koniec prezentuje nam szalonego żołnierza pieprzącego coś o motywowaniu służb mundurowych przez urodziwe panie.
Jedyną dającą się oglądać sceną była ta z wykorzystaniem przerażających, niemalże 8-bitowych sampli, jako odgłosów uderzeń drewna o drewno (w późniejszej części filmu motyki o futrzaste ciało)
Tyle! Więcej z tego nie udało mi się wycisnąć i za cholerę nie będę próbował. Zdaję sobie sprawę, że recka jest nieco chaotyczna, ale po prostu musiałem w końcu wyrzucić z siebie całą złość i zażenowanie, jakie towarzyszyło mi przy oglądaniu tej produkcji.
P.S. Jakby to kogoś interesowało, stworki zdolne są do prowadzenia wszelkiej maści pojazdów, lubią muzykę przy której można nietęgo pokicać i wpływają na psychikę ludzi wykorzystując paranormalne zdolności.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=o0fhewrzBRM
Werdykt: