DEEP EVIL – GŁEBIA ZŁA
Lorenzo Lamas… czujecie już ciary? Widząc prezentowany powyżej plakat i żyjąc ze świadomością, że „Renegat” gra tutaj jedną z głównych ról postanowiłem odpalić to cudo pod osłoną nocy, by żadna z postronnych osób (nawet mój pies!) nie czuła się zażenowana, jeśli przyłapałby mnie na wlepianiu gał w to dzieło.
Życie potrafi jednak czasem zaskoczyć i tak się cholera stało podczas wczorajszej nocy. Deep Evil, będący połączeniem Resident Evil, The Rock oraz The Thing nie przeorał bruzd na moim mózgu wystarczająco mocno, by doprowadzić do zmian w pracy synaps, ale śmiem twierdzić, że pozostawił po sobie bardzo miłe wrażenie.
Fabularnie ma się to mniej więcej tak: Do tajnej bazy wojskowej wysłany zostaje oddział specjalistów, którzy mają za zadanie dowiedzieć się, czemu baza została nagle zamknięta i niejako przy okazji uratować kilkunastu naukowców.
Dzielni wojownicy będą mieli do czynienia z dziwnym mikroorganizmem, lepkimi cieczami (bez skojarzeń zboki) i hordą potworów mutantów.
Pomimo, że wszystko jest tutaj nieskomplikowane i zakończenia filmu można domyślić się po przekroczeniu 65% czasu projekcji, ogląda się to niespodziewanie miło i na luzie. Jak dla mnie, „bedzie jedzie”.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=kINV3vvTaNs
Werdykt: