<Uwaga, coś mi się wydaje, że recenzja może zawierać spoilery> Można tak: Dom z kości to w film, opowiadający (znowu!) o tym, że ekipa filmowa kręcąca programy o nawiedzonych miejscach, na swoje nieszczęście, przekonuje się, że w przypadku ostatniego domu, w którym przyszło im realizować show, naprawdę straszy.
Albo tak: Film jest zlepkiem pomysłów, które wszystkie już widzieliśmy w innych (lepszych) filmach, na dodatek będący produkcją telewizyjną bez żadnych fajerwerków.
Ale można też tak: twórcy House of bones prezentują duże wyczucie i znajomość horrorowej materii, i o ile oczywiście źródła poszczególnych motywów i inspiracje są bardzo oczywiste, to żonglerka pomysłami ze względu na bardzo duży dystans do własnego dzieła, zapewnia widzowi masę dobrej zabawy.
W podsumowaniu można z kolei tak: zgodzić się należy z tymi licznymi opiniami na temat tego filmu, że do tego stopnia nie wysilono się na nic nowego, że obraz po prostu w wielu momentach nudzi.
Ale ja napiszę tak: Państwo, którzy uważacie tak jak napisano powyżej, to macie słuszność, w zasadzie wszyscy macie słuszność, z tym, że oczywiście wynika ona z Państwa niewiedzy (wersja grzeczna). W skrócie: Bollocks! (wersja mniej grzeczna).
No dobra, ja wiem, że ten horror opiera się na masie zapożyczeń, czasem bardzo bezpośrednich i do tego opera się na masakrycznie zgranym motywie nawiedzonego domu. Ale jednocześnie ma to, co ja bardzo lubię w filmach posługujących się zapożyczeniami, a jest to olbrzymi nawias.
A nawet dwa (czyli zwykły i kwadratowy). Pierwszy nawias to sam motyw wpisania horroru o nawiedzonym miejscu w historię ekipy filmowej kręcącej programy o nawiedzonych miejscach. Sam ten motyw, znany też już np. z Grave Encounters, to jeszcze za mało aby film mi się podobał, bo ten pierwszy nawias to jeszcze nic ani gwarantującego rozrywkę ani odkrywczego. Ten pierwszy nawias jest jeszcze jednak spotęgowany właśnie poprzez zaakcentowanie dystansu do materii i wrzuceniu do horroru opisującego historię opisywania historii horroru (XD), czyli swoistego filmu w filmie cytatów z innych filmów, co daje nam miłe poczucie przenikania się horroru „głównego” jak i tego, co to go bohaterowie kręcą, wszak wszystko to mogłoby być też przedmiotem ich programu (konstrukcja rosyjskiej babuszki). Bardzo skojarzyło mi się to z filmem „Don’t look up”, który właśnie z podobnych powodów całkiem mi podszedł.
Ale potem następuje nawias następny. Otóż na pierwszym poziomie takiej konstrukcji, ekipa kręcąca film w filmie dowiaduje się, że wreszcie trafiła na coś, co naprawdę straszy więc wpada w panikę i zaczyna ginąć. W tym filmie zaś………………..haha, nie zdradzę, ale mogę tylko powiedzieć, że reakcje części ekipy na ewidentne ślady masakry albo na zachowania medium (które w normalnym filmie tego typu zasiałaby grozę pośród reszty filmowców, a tu, no cóż, usiłuje) wywoływały u mnie sporego banana na twarzy. Generalnie jest masa świetnej zabawy.
Ponadto natłok różnych motywów powrzucanych do filmu, zaczerpniętych z różnych horrorów i uczynienie bohaterem zbiorowym filmu mocno malowniczej ekipy filmowej, rodzi przypuszczenie, że twórcy nakręcili film trochę o sobie samych. To znaczy, dokładając do tego mocno rozrywkowy charakter dystansu, o którym piszę w tej recenzji, można sobie wyobrazić, że zebrało się paru pasjonatów (półamatorskich) horroru, którzy po obejrzeniu kontenera kaset VHS zaczęło metodą burzy mózgów, pracować nad własnym filmem, w rytm np. tego kawałka
Mogłoby to przebiegać np. tak: Dobra, zróbmy film o nawiedzonym domu <Everything is…..> Ale takim ożywionym <Awsomeeeeeee> Łoooooooooooooooo, ożywionym! To żeby jeszcze pożerał <Everything is cool….> Łooooo pożerał <When you’re part of the team> I studnię, dajmy na środek studnię, jak w ringu <Everything is> Łooooooooooooooooo, jak w ringu <Awsomeeeeeeeeeeeeeee!!!>
Generalnie masa radości z tego filmu bije i o ile rzeczywiście 90% motywów jest ściągniętych z innych horrorów to odniosłem wrażenie, że do każdego z nich twórcy wnieśli jakiś mały, acz odróżniający wkładzik. To coś jak z tymi burgerami w Amsterdamie. W konsekwencji oglądając film czułem się jak w domu, ale się nie wynudziłem.
Oczywiście żeby nie było, że film ma same zalety. Tak naprawdę to faktycznie jest to produkcja jakości TV, oparta wyłącznie na znanych wszystkim zagrywkach. Łotever.
http://horroryonline.pl/film/dom-z-kosci-house-of-bones-2010/1259