Mam w pracy kumpla, którego nazywamy „Mrocznym Rycerzem (Nazwa firmy)”. Z obrońcą Gotham ma jedną wspólną cechę, ponieważ gdy pracuję z nim, rozmawiam i zajmuję się oknami potrafi on w mgnieniu oka zniknąc, gdy tylko na 2-3 sekundy obrócę głowę.
Na początku byłem pewien, że w tym czasie tłucze przestępców w imię sprawiedliwości, po czym niepostrzeżenie wraca na firmę by prowadzić okienną krucjatę. Niestety szybko okazało się, że znajdywałem go w kiblu palącego szlugi, co spowodowało u mnie nietęgi zawód.
Jak sami widzicie nie każdy może być bohaterem, ale pewien przyjezdny jegomośc, który podejmuje fuchę na nocnej zmianie nie jest w ciemię bity. Wie że jest wykorzystywany, że zarobi maksymalnie na obwarzanka z przestarzałym rizotto, ale mimo wszytko podejmuje niegodną pracę i nie szczędzi sił, by przygruchać babeczkę obłapianą przez swojego szefa.
Zazdrościcie mu? Nie macie czego. Nie dośc, że kobita jest niepewnego pochodzenia, to na dodatek jej karnacja przywodzi na myśl „mongolsko-aryjsko-oddalam to pytanie” korzenie i będzie miała przewalone do końca filmu. Ale wyjdzie z tego cało, jeśli się mocno pomodlicie.
Finalnie rzecz biorąc dzieło to jest dosyć przeciętne, a ujęcia stwora który stoi za mordami na nocnej zmianie są całkiem całkiem, zwlaszcza jak na rok tej produkcji. Niestety jest to bardziej dramat społeczny z elementami porno niż typowy horror… ale bez porno i bez horroru. W każdym razie sami wiecie czym to pachnie.
Lubicie Stephena Kinga? No to możecie sobie to przyswoić, jeśli nie to właściwie szkoda czasu, bo jest to po prostu przeciętne.
Jeden komentarz
O, blog się zmienił. Ale fajnie, tak przestronniej 🙂
Co do Kinga to ja już nie mam sił na jego ekranizacje, niby taki superpisarz, a nie potrafi zadbać, by dobrze przenieśli jego wizje na ekran.