BEASTER DAY
Pewne amerykańskie miasteczko ma do zaoferowania swej młodzieży wspaniałą pracę, która jest marzeniem każdego, kto smakuje się w dręczeniu zwierzaków.
Chodzi oczywiście o powszechnie szanowaną i kultową w pewnych stanach posadę hycla.
Młodociani pogromcy bezpańskich zwierzaków będą mieli jednak ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ w okolicy szaleje kilkumetrowego wzrostu królik, którego szybkość przyprawia widza o zawrót głowy i permanentny stan duchowej udręki.
Nikt nie jest w stanie poradzić sobie z puszystym zagrożeniem, a ofiar przybywa szybciej, niż przewiduje ustawa.
Jest jednak światełko w tunelu, ponieważ gdy zawodzą nawet katoliccy agitatorzy, zawsze znajdzie się bohater, który przebrany za wielką marchewkę będzie bohatersko dezorientował stwora… jakby to miało jakiś sens.
W każdym razie, dawno nie widziałem tak rewelacyjnego plakatu. Cóż jednak z tego, skoro bestia na nim widoczna prezentuje się zgoła inaczej.
A z resztą sami spójrzcie.
Żenua towarzysząca oglądaniu jest najwyższych lotów i jak mi się zdaję, o to właśnie chodziło autorom.
Kwestie fabularne jak i osobiste rozterki bohaterów kompletnie nie są w stanie nawiązać walki z tragicznymi efektami specjalnymi, które są paradoksalnie (razem z gównianymi scenami śmierci) najlepszym, co film ma do zaoferowania.
Produkcja jest więc skierowana wyłącznie dla fanatyków bardzo złego kina.
Reszta z was niech lepiej od razu wezwie ambulans, nim odpali sobie to dzieło. Ot tak, na wszelki wypadek.
Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Jeden komentarz
O kuźwa 😀 Georges Melies miał lepsze efekty specjalne, a było to ponad sto lat temu 😀