Istnieje jedna zasada, odnosząca się do wszelakich tajemnych artefaktów, włączając w to gwoździe, którymi ukrzyżowano Jezusa, poroża piekielnych czartów znajdywane w lasach, a także misternie wykonane totemy z orzechowego drewna.
Otóż każdy z tych magicznych przedmiotów wypełniony jest tak potężną dawką skondensowanej mocy, że w pewien sposób wpływa na rzeczywistość, odkształcając ją na przeróżne dziwne sposoby. Czasem są to efekty pozytywne, jak dla przykładu „przypadkowe” znalezienie piątaka na ulicy, ale częściej jednak są one negatywne, takie jak niespodziewana erekcja na pogrzebie własnej babci.
Innymi słowy, nie zdajecie sobie nawet sprawy z pobliskiej obecności owych artefaktów, ale efekty ich działania są doskonale widoczne. W tym miejscu kończę gadać głupoty i już tłumaczę dlaczego o tym nawijam.
Młokos, który posiada bardzo uwydatnione cechy kleptomana, kradnie z posesji pewnego grubaska dziwaczny sztylet, który działa na niego niczym trufla na świnię. Kusi, podżega do przemocy i czynów, których nie powstydziłby się szeregowy nazista.
W późniejszym czasie wychodzi na jaw, że broń należała do wielkiego wojownika wikingów, który został nią zdekapitowany przez wrogów swej ojczyzny… albo ludzi, którym palił domy i gwałcił żony, właściwie to nieważne.
Jego łeb został więc odjęty od karku i zatopiony w pobliskim bagnie, a sprawiedliwości stało się zadość. Po wielu, wielu latach, spokój wojownika został zakłócony, a jego głowa, połączona duchową więzią z magicznym sztyletem zyskała możliwość lewitacji.
Grupa przyjaciół, która pojechała na biwak musi stawić czoło koszmarnej łepetynie, a ich sytuacji nie poprawia fakt, że muszą opiekować upośledzonym kolegą, którego cechą szczególną jest niepohamowana i niczym nieskrępowana biegunka.
Przykro mi to stwierdzić, ale produkcja ta zawodzi na całej linii. Choć sam pomysł jest naprawdę ok i nie mam absolutnie nic do amatorskich filmów, to całokształt jest po prostu cholernie nudny.
Nie ratują tego głupawe żarty, wyrywane jelita ani odgryzane członki, tak więc pewien jestem, że więcej do tego filmu nie powrócę.