AMPHIBIOUS – AMFIBIA „Get over here!”, chciałoby się zakrzyknąć patrząc na plakat. Przyznać trzeba, że zacny on jest i porządnie wykonany, podobnie jak stwór, który choć zajebiście oryginalny nie jest, to jednak swoją prostotą i niezłym wykonaniem nie powoduje paroksyzmów bólu na twarzy oglądającego. Jeśli bezpośrednio przed seansem odpowiednio zaopatrzycie się w środki pierwszej potrzeby, będziecie gotowi na zarówno psychicznie jak i fizycznie na przetrawienie tej produkcji, której bezsprzeczną wadą jest niestety to, że ciągnie się jak flaki z olejem i dość trudno jest spokojnie przesiedzieć podczas seansu. Fabuła nie należy do potężnie ciekawych, choć w końcu jest to coś…
Autor: NaTrzeźwoNieWarto
DEEP EVIL – GŁEBIA ZŁA Lorenzo Lamas… czujecie już ciary? Widząc prezentowany powyżej plakat i żyjąc ze świadomością, że „Renegat” gra tutaj jedną z głównych ról postanowiłem odpalić to cudo pod osłoną nocy, by żadna z postronnych osób (nawet mój pies!) nie czuła się zażenowana, jeśli przyłapałby mnie na wlepianiu gał w to dzieło. Życie potrafi jednak czasem zaskoczyć i tak się cholera stało podczas wczorajszej nocy. Deep Evil, będący połączeniem Resident Evil, The Rock oraz The Thing nie przeorał bruzd na moim mózgu wystarczająco mocno, by doprowadzić do zmian w pracy synaps, ale śmiem twierdzić, że pozostawił po sobie…
DŻUDO HONOR 7 Jest to bez wątpienia jeden z najbardziej widowiskowych i spektakularnych krótkometrażowych dzieł karate, jakie wyprodukowali ludzie mieszkający w naszym posranym kraju. Masa krwi, realistyczne odwzorowanie życia Japończyków po emigracji do polski i dwóch bohaterów, którzy zmierzą się w walce na śmierć i życie, by kodeks Bushido nie został zhańbiony. Zapowiada się smacznie? No ba! Fascynujące jest, jak w ciągu trzech minut z hakiem autorzy DH7 z wielką dokładnością odtworzyli problemy azjatyckiej społeczności, która ciemiężona przez skrajną prawicę i Narodowy Związek Mleczarzy stara się podtrzymać zwyczaje legendarnych samurajów i nie doprowadzić do pogwałcenia świętych reguł. Więcej nie ma…
SHARK ATTACK 3: MEGALODON – ATAK REKINÓW 3: MEGALODON Chociaż większość „najlepszych” scen z recenzowanego tutaj filmu widziałem już wcześniej w jakiejś kompilacji traktującej o najgorszych efektach CGI, nie spodziewałem się, że prócz samych ujęć rekinów, autorzy wykorzystają również archiwalne zdjęcia miecznika (taka płetwiasta łajza z bronią na pysku) oraz absolutnie wszystko, co wpadło im w kosmate łapy podczas sobotnich wieczorów z Discovery Channel. To, że ujęcia (przeklejki) rekina są robione na odpierdol widać przez cały czas trwania filmu, ale kiedy w ciągu jednej minuty widzimy trzy różne gatunki (tępogłowy, biały i tygrysi), które mają imitować jednego konkretnego, to szczerze…
EVIL HEAD Niektórzy to dopiero mają nakurwione pod czachą. Zrobić kilkunastominutowe porno bazujące na znanej horrorowej marce? W porządku. Ale kto miał aż tak nasrane, żeby wpaść na pomysł wyprodukowania porno-parodii „Evil Dead”, trwającej dwie i pół godziny? Tym, czym można się zachwycić podczas tego dzieła, jest porządnie wykonane odwzorowanie scen z „Martwego Zła”. Motyw z krzyżem, odcinanie ręki piłą łańcuchową, nieco slap-stickowego humoru, gadająca głowa łosia… mam wymieniać dalej? Naprawdę, jestem pełen uznania dla twórców, którzy postarali się jak najlepiej odwzorować klimat i odtworzyć ciekawostki znane z parodiowanego filmu. Niektóre sceny wyraźnie nawiązują do oryginału, choć przemodelowane są na modłę…
RE-PENETRATOR Lubicie porno? No ba! Prawda jest taka, że każdy, kto twierdzi że nie lubi łże jak pies (taka mała dygresja). Kiedy przeczytałem, że pewni ludzie popuścili cugle swoim fantazjom i wyprodukowali „ślizgacza”, który fabularnie (powiedzmy) nawiązuje do kultowej trylogii Re-Animatora, wiedziałem, że mój zwyrodniały móżdżek będzie chciał zapoznać się z tą produkcją. Niecałe dwadzieścia trzy minuty czasu projekcji, kilka pozycji chędożenia, dużo krwi i finał z flakami na wierzchu. Trzeba czegoś więcej? Niestety, jak najbardziej. Kobitka, z którą zabawia się profesorek jest niestety co najwyżej średnich lotów, fabuły tutaj nie ma (bo i po co) a same sceny, choć…
12 DAYS OF TERROR – 12 DNI TERRORU Jeśli choć trochę interesujecie się „zębatym” tematem, mogliście słyszeć o wydarzeniu, które ugruntowało strach ludzi przed rekinami i stało się inspiracją dla wielu filmów o nich, takich jak choćby „Szczęki” Spielberga. W 1916 roku, u wybrzeży Jersey jeden rekin wziął „na ząb” kilka osób, z pośród których tylko jednej udało się ujść z życiem. Szczerbata bestia była nawet na tyle cwana, że wpłynęła do ujścia rzeki i tam kontynuowała polowanie. Sam film jest bardzo podobny do obrazu „Szczęki: Prawdziwa historia”, który to jest fabularyzowanym dokumentem przedstawiającym tamte wydarzenia. Tutaj urozmaicono wszystko, poprzez…
THE REEF – RAFA Jak sami wiecie, od dzieciaka bałem się tego co czmycha pod oceaniczną taflą. Do tej pory nawet mocząc tyłek w wannie pilnuje tego, żeby powierzchnia nie była zbyt spokojna. Bo kiedy jest, można być pewnym, że coś nagle z pod niej wyskoczy i capnie mnie w miękkie. Film opowiada o grupie ludzi, którzy podczas powrotnego rejsu z Wyspy Żółwia zostają zdani na łaskę oceanu i zwierzątek go zamieszkujących po tym, jak ich łódź zostaje poważnie uszkodzona, a oni sami postanawiają dopłynąć wpław do znajdującej się paręnaście kilometrów dalej wyspy. Podczas gdy jeden z rozbitków postanawia dryfować…
WYVERN – WIWERNA Dzisiaj drogie dzieciaczki pobawimy się w grę pod tytułem „co by było, gdyby…?”. Jak myślicie, co wyszłoby, gdyby przekształcić serial „Przystanek Alaska” (ktoś jeszcze to pamięta?) w telewizyjny horrorek traktujący o problemach zżytej ze sobą, małomiasteczkowej społeczności, do której w odwiedziny wybrała się całkiem spora wiwerna? Jeśli wciąż nie może wam to przejść przez przeorane dopalaczami i innym gównem zwoje mózgowe, polecam jak najszybciej odstawić ziołowe medykamenty i przy akompaniamencie bąbelków próbujących zwiać z dopiero co otworzonego piwka, wygodnie zasiąść przed monitorem. Zszokowało mnie, jak z tandetnego acz urokliwego pomysłu autorzy mogli stworzyć coś tak przyjemnego. Niewątpliwe…
MANTICORE – MANTIKORA Amerykanie uwielbiają handel wymienny. To jednak, że ku obopólnej korzyści wymieniają się amunicją z mieszkańcami Iraku (wystrzeliwując ją karabinów) zawsze ciągnie za sobą jakieś konsekwencje. Pewien kapłan, zdesperowany niczym palacz zaciągający się podniesionym z ulicy kiepem ma serdecznie dość obcych wojsk, bezczelnie panoszących się po jego kraju. Dzięki starożytnemu artefaktowi wyglądającemu jak zabaweczka z płatków śniadaniowych, postanawia przywołać do życia tytułowego stwora. Niestety, kiedy człowiek bez odpowiedniego zabezpieczenia babra się w mrocznej magii, coś z reguły kompletnie się pieprzy. Nim łysy niczym kolano kapłan kończy rytuał, jeden z jego ludzi wtrąca swoje „trzy grosze” próbując zabić mantikorę,…