PARANORMAL ACTIVITY 4 Ciekaw jestem czy mieliście kiedyś tak potężne zatwardzenie, że oczy niemal wyskoczyły z czaszki? Nie? A może rodziliście kamienie nerkowe przy akompaniamencie migreny, spowodowanej potężnym kacem? Mówię o tym dlatego, że zarówno druga, jak i trzecia część „Paranormal Activity” powodowały u mnie znacznie gorszy stan fizyczny oraz psychiczny, niż wspomniane przeze mnie, potworne dolegliwości, toteż niesamowicie ciężko było mi się przemóc, by podczas i tak trudnego dla mnie okresu, w którym rzucam palenie (trzymajcie kciuki) zapuścić sobie kolejną odsłonę. Nietrudno się domyślić, że „czwórka” jest kontynuacją wątków, których byliśmy świadkami w poprzednich częściach, z tą jednak…
Autor: NaTrzeźwoNieWarto
ZOMBEER Nazistowski doktor, Hedwig van Uberkreutz, z pomocą swego wiernego sługi, ślepego oraz kulawego Igora Shlafenwalda zamierza dokonać przewrotu i zastąpić Fuhrera na miejscu głównego arcymistrza i geniusza Zła. Co prawda, w swych podziemnych laboratoriach dokonuje czynów, przy których Hitler zwyczajnie popuściłby w gacie, ale dla szalonego i zakochanego w swym śnieżnobiałym kitlu oprawcy to najwyraźniej za mało. Podczas jednej z zakrapianych mocnymi trunkami orgii, doktorek poznaje córkę samego Adolfa, która zwie się Helena i trzeba przyznać, że urodą to ona nie grzeszy. Swoją drogą, szacun dla aktorki, która na potrzeby filmu dała się tak oszpecić… aż ciarki…
LOVECRAFT: FEAR OF THE UNKNOWN – LOVECRAFT: STRACH PRZED NIEZNANYM Część z was wie, że Lovecraft był rasistą, ale czy wiecie, że w swym dziele „Szczury w ścianach” stworzył postać kota o imieniu „Czarnuch”, który wyczuwał upiorne gryzonie? Zaiste, dziwaczny był z niego człek, o czym sami możecie się przekonać poświęcając półtorej godzinki swego życia. Chyba pierwszy raz zdarza mi się recenzować najzwyklejszy w świecie dokument, który jednak przedstawia postać bardzo niezwykłą. Płodny pisarz i człek obdarzony iście demoniczną wyobraźnią wykreował świat, w którym pradawne bóstwa ingerują w rzeczywistość ludzi, którzy mają pecha wpaść w ich mackowate łapki. Osobiście…
CHICKEN PARK – PARK JAJCARSKI Cholernie rzadko zdarza mi się recenzować komedie, bo szczerze mówiąc nie przepadam za tym gatunkiem, poza starociami w stylu „Monty Pythona”, „Nagiej broni” i pokrewnych dzieł, przy których nie raz, nie dwa zdarzyło mi się parsknąć z rozbawienia słysząc dziwaczny i absurdalny żart. Poza nielicznymi wyjątkami w stylu „Co robimy w ukryciu” , nowe komedyjki wywołują u mnie jedynie zażenowanie i dziwaczny stan, podczas którego mam ochotę oblać przypadkowo spotkanego człowieka wrzącym barszczem, dlatego cholernie ciężko jest mi się do nich zmusić. Mając kompletną wyjebkę na nowości, które z daleka śmierdziały romantycznym kadzidłem, od którego można…
THE THING – COŚ Naszło mnie ostatnio na odświeżanie sobie klasycznych filmów, przy których i jedno piwko to dużo… co nie znaczy, że nie wychlałem czteropaku podczas seansu, w końcu co kupione, musi zostać wypite, nawet kosztem własnego zdrowia. Inną sprawą jest, że darzę swoistym kultem dzieło Carpentera, na którego bazie powstał ten prequel i chyba nie będzie przesady w stwierdzeniu, że ów staroć wgniata w fotel wspaniałym klimatem i efektami specjalnymi, które pomimo ponad dwudziestu lat na karku, wciąż robią niesamowite wrażenie na widzu. W końcu animatronika to nie głupawe CGI, prawda? Przyznam się wam, że bardzo długo…
STREET FIGHTER – ULICZNY WOJOWNIK Jeden dobry żart, jedna dramatyczna, trwająca kilka sekund sytuacja, odniesienie do Godzilli, katastrofalnie kiepskie sceny walki oraz kompletnie idiotyczny scenariusz. Wszystkie wymienione przeze mnie ciekawostki, to właściwie pełna prezentacja recenzowanego tu paździerza, który cholernie ciężko jest oglądnąć na trzeźwo. Żeby nie było, że piszę reckę na przysłowiowy odpierdol opowiem wam o warstwie fabularnej, czy tego chcecie czy nie. Otóż pewien samozwańczy ekspert od sztuk walki, a zarazem cwaniak, który porwał kilkudziesięciu zakładników, żądając zawrotnej ilości forsy za ich uwolnienie terroryzuje cały świat, dowodząc tym samym swej zajebistości. Istnieją jednak ludzie, którzy zamierzają pokrzyżować…
GINGER SNAPS BACK: THE BEGINNING Rzadko która trylogia dowolnego gatunku potrafi utrzymać równy poziom, a dodatkowo poszerzać uniwersum w prosty, acz przyjemny sposób. Zgadliście, chodzi o znienawidzone przez większość widzów prequele, które skutecznie potrafią zniszczyć aurę tajemnicy i zepsuć całokształt. W trzeciej odsłonie opowieści o kobitkach wilkołakach cofamy się do czasów, gdy najlepszym remedium na rzeżączkę były okłady z szafranu, koziego mleka oraz magnesów, zwykle wykorzystywanych do ozdabiania lodówek. Innymi słowy, witamy w dziewiętnastym wieku. Siostry Fitzgerald, tułając się po mroźnych lasach trafiają do prawie opuszczonej twierdzy, w której grupa koczowników bezustannie oczekuje na transport żywności, który spóźnia się…
VIDOCQ Nie wiem czy dobrze robię zapodając wam recenzję filmu, który pewnie doskonale znacie, ale po długim pomyślunku, który przypominał psychiczny samogwałt uznałem, że nie każdy z was mógł mieć styczność z francuskim kinem, tak więc czuję się w pewnym sensie usprawiedliwiony. Jeśli macie inne zdanie, wyślijcie sms o treści „ŻÓŁWIK” na numer, jaki uznacie za stosowny. A teraz wyobraźcie sobie Francję, jakiej nie znacie. Nie ma tam zamachów, zmasowanego najazdu imigrantów, mającego na celu islamizację Europy ani też eksplozji w redakcjach magazynów dla gejów… a może to było coś innego? W każdym razie, w wizji zaprezentowanej przez reżysera…
SEA DEVIL – MORSKI DIABEŁ Istnieje niewielkie grono czytelników tego jakże zacnego bloga, którzy doskonale znają jedną z moich największych i najbardziej żenujących tajemnic, a teraz za sprawą tej recenzji, wszyscy będziecie mogli mi współczuć i wysyłać prezenty, by złagodzić cios, jakiego doznam otwierając się przed wami. Gotowi? Otóż jedyny bardzo dobrze znany mi styl, jakim potrafię przepłynąć kilka metrów to „maglownica”, polegający na chaotycznym machaniu nogami oraz łomotaniem w wodę zaciśniętymi pięściami. Innymi słowy, nie potrafię pływać, choć może to się wam wydawać dziwne, zważając na moje graniczące z obłędem zafascynowanie rekinami. Nie jestem takim cwaniakiem, wy wsiąść na…
LIVIDE Internet to taka cwana bestia, która potrafi rozbudzić wyobraźnie widza jednym tylko screenem i niemalże zmusić go do spędzenia wielu godzin, by wyszukać film, z którego owo zdjęcie pochodzi. Sami chyba przyznacie, że prezentowany poniżej obrazek ma w sobie coś niepokojącego, prawda? Uzbroiwszy się w kobietę przy boku, piwka i dwa koty płci różnej rozwaliłem się na wyrku, nastawiając się na dziwaczny, acz obfitujący w absurdalne oraz groteskowe sceny seans, po którym długo nie będę mógł pozbierać myśli. Jak finalnie wyszło to autorom? O tym przekonacie się już niebawem. Wpierw wyobraźcie sobie nieco zagubioną panienkę, która w ramach…