ATTACK OF SABRETOOTH – ATAK SZABLOZĘBNEGO Gdybyście chcieli kiedyś zabawić się w Boga, wyrywając z objęć śmierci wymarłe zwierzęta, lepiej byłoby, gdybyście pozostali przy gatunkach pokojowo nastawionych, które prędzej zaplotą wam włosy, niż rozerwą na strzępy. Nic nie przychodzi wam do głowy? Służę zatem pomocą: ryba ścienna, nutria makaronowata oraz iguana piersiasta – te zwierzaki możecie przywracać do woli i całymi seriami, ale zaklinam was, jeśli wpadnie wam do głowy pomysł, by nauczyć aportowania tygrysa szablozębnego, sami będziecie sobie winni. Na taki właśnie idiotyczny pomysł wpadli naukowcy zatrudnieni w pewnym kurorcie, którego szefowie postanowili zarobić krocie i przy pomocy…
Autor: NaTrzeźwoNieWarto
GNOME ALONE – GNOM SAM W DOMU Każda babcia jest na swój sposób przeklęta, jednak symptomy klątwy bywają różne. A to wnuczki ćpają na potęgę, podstarzały syn jest najgorszym baranem na dzielni albo połowa lekarstw które miały być z nowym rokiem refundowane, pochwalić się może cenami, że proszę siadać. Wyobraźcie sobie pewną miłą staruszkę, której w życiu nie wiedzie się najlepiej… nie, nie mieszka w Polsce, chociaż wiem, że od razu o tym pomyśleliście. Musicie wiedzieć, że niczym karłowaty cień podąża za nią pewien pokurcz, który uwielbia mordować ludzi na wszelkie wyszukane sposoby. Podstarzała paniusia jakoś sobie radzi,…
A GIRL WALKS HOME ALONE AT NIGHT – O DZIEWCZYNIE, KTÓRA WRACA NOCĄ SAMA DO DOMU Czasem mam tak, że gdy coś mnie tknie, zaczynam poszukiwać dzieła nieco bardziej artystycznego, niż filmy o zmutowanych dżdżownicach czy skośnookich miłośnikach ryżu, parających się kanibalizmem. W końcu nie samą juchą i amatorką człowiek żyje, prawda? Niczym świnia spragniona trufli (nawet pachnę podobnie) odważyłem się odpalić coś, o czym słyszałem już jakiś czas temu, ale kompletnie nie byłem przekonany co seansu. Powiem szczerze, obawiałem się pseudoartystycznego, przeintelektualizowanego dzieła, które zapomnę cholernie szybko i nigdy do niego nie wrócę. I wiecie co? Nie pomyliłem…
THE AMERICAN WEREWOLF PROJECT Gdy najlepsza rzeczą, jaka filmowa produkcja może zaprezentować widzowi jest plakat, który paradoksalnie i tak ledwo nadaje się do publikacji, to coś tu jest nie tak, prawda ludziska? Ale co tam, przecież od tego tu jestem, by chronić was przed takimi pozycjami, dlatego skupcie się uważnie, bo nie będę powtarzał. W recenzowanym tu paździerzu, które na milę śmierdzi samoróbką, do której autorzy podeszli bez większego szacunku mamy do czynienia z grupą śledczą z prawdziwego zdarzenia! Ludziska wyposażeni w broń palną i kamerkę przyjeżdżają do małej miejscowości, w której ponoć doszło do ataków wilkołaka. Sierściuch wredny i…
JERUZALEM Po filmach kręconych „z ręki” za pomocą kamerki, a także innych, prezentujących nam fabułę przez komunikatory pokroju Skype („Cybernatural”) nadszedł czas na połączenie tych dwóch pomysłów i śledzenie akcji dzięki inteligentnym okularom… nie wiedziałem nawet, że takie istnieją. Serio. Bohaterkami filmu są dwie niezmiernie irytujące przyjaciółki, z których jedna to puszczalska latawica nastawiona na klubowy gangbang i odurzanie się przeróżnymi specyfikami, a druga, cóż, nie prezentuje się wiele lepiej. Wystarczy powiedzieć, że wiecznie sfochowana czarnowłosa babeczka ma jakieś pretensje do połowy napotkanych ludzi i to z bardzo różnych powodów. A bo za szybko chodzą, słomka podana przez barmana…
SAMURAI COP 2: DEADLY VENGEANCE Nie będziecie mi wierzyć kiedy wam to powiem, ale to szczera, bezwstydna i obnażona niczym aktorka porno prawda! Ten film to majstersztyk, które docenią ci, którzy uwielbiają tandetne, głupie i kompletnie idiotyczne kino, przy którym można świetnie bawić się z kumplami przy piwku. Znany z pierwszej części Joe Marshall, po dwudziestu kilku latach, podczas których żył w odosobnieniu zajmując się produkcją błyskotek powraca na drogę zemsty, by ze swym dawnym kumplem, czarnym jak heban Frankiem Washingtonem zmierzyć się z japońskimi gangami. Gdy kilka rywalizujących ze sobą klanów toczy równie krwawą, co idiotycznie prowadzoną wojnę…
BUNNYMAN MASSACRE – MASAKRA CZŁOWIEKA KRÓLIKA Kiedy zaczynałem swoją przygodę z blogowaniem, pierwsza część filmu o małomównym zabójcy w stroju puchatego zwierzaka wywarła na mnie cholernie złe wrażenie. Wynudziłem się jak dresiarz na zajęciach wyrównawczych, a każdy aspekt tej produkcji irytował mnie do tego stopnia, że skończyłem spity jak świnia. Gdy wczorajszego dnia przypadkowo natknąłem się na kontynuację, postanowiłem zapobiegawczo wyskoczyć do sklepu po zapasik piwek (1.69zł/szt – prawdziwa okazja!) i niezbyt chętnie odpaliłem tego dziwoląga, będąc gotowym na najgorsze. Fabuła jest nie bardziej skomplikowana od budowy mózgu Ewy Kopacz, tak więc nie pogubicie się w niej ani trochę.…
HOLOCAUST CANNIBAL Rzucając okiem na plakat, zapewne zdążyliście już się domyślić, że nie jest to słynny „Cannibal Holocaust”, który w swoich latach narobił większego zamieszania, niż garść połamanych żyletek wrzucona do domowych pierogów, co? Musicie widzieć, że po raz kolejny miałem do czynienia z filmem wyprodukowanym przez Billa Zebuba, totalnego czuba, który na swoim koncie ma już takie dzieła jak choćby „Chrystus zombie”, „Frankenstein gwałciciel” czy „Mrowisko w prąciu”… ten facet jest świetny w wymyślaniu tytułów. Tym razem Bill wrzuca widza w świat pełen roznegliżowanych nazistek i jurnych członków Wehrmachtu, którzy po przegranej wojnie musieli uciekać z kraju, aż do dalekiej Argentyny.…
THE FOOD OF THE GODS – POKARM BOGÓW Jedni uwielbiają smażone kurczaki w panierce, inni szamają suszoną rzepę z dodatkiem surowej cebuli, a znajdą się wśród nas nawet tacy, którzy bez mrugnięcia wsuną wszystko, co tylko pałęta się po ich poletku, łącznie z zabłąkanym kotem wkurzającej sąsiadki. Nie jest więc niczym dziwnym, że gdy z głębin ziemi wypływa substancja, która posiada w sobie ultra czadowy hormon wzrostu, pozostaje tylko kwestią czasu, że ktoś w końcu palnie się w łeb i postara się zarobić na specyfiku sporo szmalu. Miejscem, w którym dochodzi do pojawiania się dziwnej brei, która potrafi czynić cuda,…
30 DAYS OF NIGHT – 30 DNI MROKU Jeśli któryś z waszych znajomych czy przyjaciół wyjechał na zarobkowy wyjazd do Norwegii lub na Alaskę, gdzie pod czujnym okiem ponurego i brodatego kierownika filetuje dorsze, to radzę wam doładować konto na komórce i pod byle pretekstem ściągnąć go z powrotem. Czemu? Gdybyście widzieli co tam się wyprawia, nie pytalibyście o takie rzeczy. Ja sam miałem chęć ruszyć tyłek z Polski i wyemigrować w jakieś zimowe rejony, ale po seansie tego filmu nagle mi się odwidziało, a żeby nie być gołosłownym, pokrótce opiszę wam jakie cyrki tu odchodzą. W pewnym miasteczku,…