Autor: homer

„Eksperyment Belko” to film z gatunku, jak ja to sobie nazywam (chyba już kiedyś nawet o tym pisałem), ESCAPE MOVIE lub DEADLY GAME MOVIE. Protoplastą tego typu fabuł są dwa klasyczne już obrazy, mianowicie „Piła” oraz „Cube’ ale oczywiście przykładów jest więcej. Wystarczy wspomnieć „Would You rather”, „Truth or dare”, „Exam” „The Circle”. Wiadomo o co chodzi? Generalnie, choć różnice w fabułach wspomnianych filmów są spore, wspólny mianownik jest oczywisty. I do tego worka należy wrzucić też „Belko experiment”. Gdy zacząłem oglądać pojąłem jednak, że opisywany film różni się  „ciut” od większości wspomnianych we wstępie recenzji obrazów. Przyjrzymy się fabule.…

Czytaj dalej

Strasznie dużo rzeczy do zrecenzowana mi się nazbierało. Nadrabianie zaległości powinienem zacząć od drugiego sezonu Stranger Things. Raczej większość naszych czytelników spodziewałaby się lub oczekiwała właśnie tego. Ja sam po sobie raczej też się spodziewałem. Ale nie.Najpierw padło na nowy horror pod tytułem Voodoo. Można jednak nie traktować tego tekstu jako recenzję, ale jako ostrzeżenie bardziej. Albowiem przed tym filmem trzeba ostrzec. Często przy filmach, które mi się nie podobają powtarzam ten dowcip ze Sprzedawców „co to jest dobry talerz z niczym?”. W przypadku Voodoo powinienem go jeszcze sparafrazować albowiem jest to zły talerz z niczym. A nawet gorzej. Jest…

Czytaj dalej

Oglądam dużo horrorów. W życiu obejrzałem bardzo dużo horrorów. Jest wiele takich, które uważam za klasyki, wiele takich, na których się świetnie bawiłem, którymi się zachwycałem, pewna liczba takich,  na których się bałem i bardzo mało tych, o których myślałbym jeszcze długo obejrzeniu. Ale ostatnio taki mi się trafił. A tytuł jego (upiorna muzyczka)- The last horror movie. Już początek jest wyjątkowy. Mamy oto scenę jakby wyjętą z najbardziej „dennych” filmów grozy z lat 80tych (wiecie, akcje typu: kto zgasił światło? wiem, że to Ty John, wyjdź, to nie jest śmieszne. W tle upiorna muzyczka). Pomyślałem sobie- oho, taka scena,…

Czytaj dalej

Film o wdzięcznym tytule Pontypool ma to, czego (obecnie) w kinie grozy mi trochę jednak brakuje. A jest to oryginalność. Co najlepsze, jest to oryginalność oparta na dość prostym pomyśle, ale to dobrze- zbytnie skomplikowanie często zabija suspens. Sam pomysł zaś, mimo (a może własnie dlatego), że prosty, jest pomysłem tego rodzaju, że doskonale nadaje się do budowania na nim grozy. Aż dziwne, że nie jest wykorzystywany w większej ilości filmów, ale tam gdzie się pojawia, zawsze zapewnia odpowiedni horrorowy efekt. Ale po kolei. Pontypool opowiada historię prezentera/spikera radiowego, który w czasie trwania audycji radiowej dostaje telefon o tajemniczych, krwawych…

Czytaj dalej

Dzisiaj recenzja gościnna, bo i film trochę nie w stylu bloga. Nie jestem fanka horrorów (sic!), ale jestem żoną jednego z adminów. Postanowiliśmy obejrzeć razem film i znaleźliśmy coś, zdawałoby się idealnego dla nas obojga „Duma i uprzedzenie, i zombie”. Idealnie! ja właśnie skończyłam czytać książkę Jane Austen, no a Goro się jarał, że będą zombie. Jakby to była „Duma i uprzedzenie i zombie i Masza” to moglibyśmy w ogóle obejrzeć całą rodziną. No i trochę może szkoda, że w tym filmie nie było Maszy – pewnie byłby zabawniejszy i skończyłby się większą rozróbą. A tak to obejrzeliśmy film, który…

Czytaj dalej

„Śmiertelna kuracja” to film, z którego oceną mam pewien problem. A właściwie powinienem napisać, że miałem. Im dłużej o nim myślę, tym moja opinia się krystalizuje. Z początku raczej negatywna, z czasem „pozytywnieje”. Włączając, byłem nakręcony (zapowiadały się jedne z moich ulubionych klimatów), wyłączając odczuwałem jednak delikatne rozczarowanie, a teraz, po pewnym czasie, dostrzegam cechy, które moim zdaniem czynią „Śmiertelną kurację” tworem wartościowym i wartym uwagi. A oto opis fabuły (od dystrybutora): „Szpital, chirurdzy, strach, tajemniczy oddział. Głowa rodziny, George Grieves zgłasza się do szpitala Mt. Abbadon na rutynowe badania. Kiedy budzi się z narkozy, coś jest nie tak. Z…

Czytaj dalej

Głosowania na kolejną recenzję na fan page’u dobryhorror co raz bardziej mi się podobają. Wyłaniają bowiem do kolejnego wpisu akurat ten tytuł, który bardzo chcę zrecenzować, bo tak mi się podobał. Albo mam porządny horrorowy gust jak głosujący, wśród których (no irony) jest sporo wybitnych znawców kina grozy  albo też taki ze mnie konformista i akurat podoba mi się to co innym. Albo też głosujący trollują i głosują na pozycje złe, licząc, że coś malowniczo zjadę. Ale takie rzeczy to bardziej na Galerii Horroru. Łotever. Oczywiście Ash kontra Martwe Zło (tłumaczę, że jest to serial) nie zjadę albowiem jak to…

Czytaj dalej

Chyba przyszedł czas na recenzję książki. No więc biorę na tapetę „Śmiertelny sny” utwór uwielbianego przeze mnie Grahama Mastertona. Jest to powieść z cyklu „Wojownicy nocy”, za którym z kolei nie przepadam. W sumie sam pomysł na ten cykl jest niby ciekawy i dość szalony, ale nie jest to w sumie taki stuprocentowy horror, a poza tym idea wojowników, w założeniu interesująca, wydaje mi się ciut dziecinna i banalna (jacyś super rycerze z super mocami i dziwnymi broniami itd). Mimo mojego dystansu do cyklu zdecydowałem się na lekturę, gdyż jakiś czas temu czytałem inną powieść z serii (Dziewiąty koszmar) i…

Czytaj dalej

Wszystkich czterech czytelników naszego bloga (my sami oraz przysłowiowy szwagier) zorientowało się już zapewne, że mam pewną słabość do komedio-horrorów. Mam tu oczywiście na myśli nie luźne zbiory skeczy typu Straszny film, tylko parodie czysto gatunkowe. Właściwie wszystkie mi się podobały: od typowych komedii typu Wampiry bez zębów czy Co robimy w ukryciu, przez mieszanki w stylu Dead and Breakfast, filmy wyśmiewające reguły gatunku jak np. Domek  w głębi lasu, Krwawa Uczta lub Dead Snow, po czarne komedie, a nawet jazdy po bandzie jak np.  Hell Baby. O klasykach spod znaku Evil Dead nie wspominając, Nic dziwnego, że musiałem sprawdzić…

Czytaj dalej

Zwykle mam ogromny problem z wyborem horroru na wieczór. Przerzucam, szukam, czytam skróty fabuły i a to coś wtórne, a to nie lubię danych klimatów a to znów remake i tak dalej i tak dalej. W  końcu włączam coś bez przekonania, żeby nie tracić więcej czasu. Przy Limhouse golem tak nie było. Spojrzałem i wiedziałem, że muszę obejrzeć. Historia o masowym mordercy dziejąca się w wiktoriańskim Londynie, z Billem Nighy w roli głównej? Po prostu jak dla mnie bomba! (mała prywata- Bill gra w być może moim ulubionym filmie like ever: „Still crazy”). Do tego „Limehouse Golem” to adaptacja książki…

Czytaj dalej