ARACHNOQUAKE – PAJĄKOWSTRZĄS
Ogromne, pluszowe pająki albinosy były dokładnie tym, czego brakowało mi dzisiejszego dnia. Może nie do końca, ale w sumie mogłem trafić o wiele, wiele gorzej. Nie przeszkadzało mi nawet to, że arachnidy występujące w tym obrazie, są przenośnymi, ośmionożnymi miotaczami ognia.
Naprawdę domagacie się ode mnie, bym z właściwym sobie wdziękiem opowiedział o co tutaj biega? A po kiego? Wystarczy wiedzieć wam, że znowu na świecie doszło do trzęsień ziemi, znowu wypełzło (tym razem dosłownie) z niej jakieś paskudztwo a Ci, którzy jako tako poznali się na zagrożeniu, starają się wszelkimi dostępnymi środkami (miecze, przenośne stacje dysków, dildo na pasku) skończyć z puchatymi pajączkami.
I to w sumie byłoby na tyle, pomimo dennych efektów i momentów powodujących lekką senność, nie mam szczególnych powodów, żeby zmieszać ten film z końskim gównem. Oglądałem go sobie na relaksie, bez wkurwiania się na jakieś szczególne jego aspekty, brakowało mi tu co prawda czegoś oryginalnego, choćby kilku odmian pajęczaków, ale sumie nie ma co narzekać.
Długo mocowałem się z oceną, ale w końcu stwierdziłem, że jest to film absolutnie przeciętny i to pod każdym względem. Jedyną rzeczą, która może posłużyć za jako taką rekomendacje, jest zapewnienie, że podczas seansu nie będziecie narażeni na nagłą utratę przytomności, wywołaną zażenowaniem towarzyszącym wpatrywaniu się w oślepiacz.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=TG6FpKG9shk
Werdykt: