RAPTOR RANCH – RANCZO RAPTORÓW
Jakim cudem doktorek wyhodował dinozaury? Dlaczego, pomimo, że były zamknięte w boksach latały po lasach zabijając ludzi? Który kretyn rozbił swoją skarbonkę, by pokryć wydatki związane z kręceniem tego filmu?
Jeśli w tym miejscu liczycie na sensowne odpowiedzi, to grubo się zawiedziecie.
Pozwólcie, że w tym miejscu pominę kwestię fabularną, ponieważ jest tak sztampowa, że na samą myśl o niej bolą mnie jaja. Zamiast niej, przedstawię wam głównych bohaterów spektaklu:
Sheldon: Flakowaty maminsynek, bez wzajemności zakochany w swojej czapce.
Odessa: Zazwyczaj dość skąpo ubrana Indianka, marząca o karierze śpiewaczki.
Lucas: Kompletny tuman, będący fanatykiem cycków oraz łowcą łatwych panienek.
„Bestia”: Spasiony i nieokrzesany rockman o inteligencji porażonego prądem jamnika.
Carrie: Puszczalska blondynka nie znająca pojęcia „gry wstępnej”
Willie: Czarnoskóry homo-muzyk, obeznany w sztuce robienia paznokci.
Agent Logan: Grany przez Lorenzo Lamas’a członek CIA, pojawiający się raptem w trzech, nic nie znaczących scenach.
„Gotka”: Nie znana mi z imienia czarna mewa, która przez cały film szczerzy ryj, będąc pod wpływem wątpliwej jakości specyfików.
Jeśli w czasach prehistorycznych dinozaury polowały tak, jak przedstawione jest to tutaj, nie dziwota, że wyginęły.
Jaszczury potrafią niczym wściekłe spaniele gonić pędzący samochód, po czym, gdy znajdują się w odległości stu metrów od niego zwolnić, by dostojnym krokiem tuptać w kierunku niedoszłych ofiar.
Właściwie cały ten film jest jedną cholerną niedoróbką. Gdy bohaterowie docierają do miasta, widz szybko zauważa, że nikogo tam nie ma! Zero, null! Ani jednego człowieka w całym cholernym mieście, jedynie uciekinierzy i goniące ich, fatalnie animowane dinozaury.
Jedynym, co ratuje widza od próby wepchnięcia sobie szklanki do ust, są gagi i dowcipaski rodem z „American Pie”.
Głupie, żenujące, ale dla pewnych osób może to być zabawne.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=Y6w2zsXytSo
Werdykt: