BATTLE OF THE DEAD
–
BITWA POTĘPIONYCH
Jeśli niezmiernie irytują was pałętające się po trawniku zombiaki, polecam podstępem/przekupstwem zwabić na wasze poletko D. Lundgrena.
Uprzedzając wasze pytania o celowość tego zamysłu powiem tylko, że gościa powinni sproszkować, ubić w moździerzu i bez recepty (w postaci pigułek) sprzedawać w punktach aptecznych.
Nie dość, że chłop kosi trupy jak żniwiarka zboże, to na dodatek w sytuacjach kryzysowych jest w stanie sprowadzić kilka bojowych robotów do obrony wskazanej posiadłości.
Zaraz nakreślę wam, jak ten podstarzały najemnik wplątał się w kabałę swojego życia. Skuszony przez srającego forsą jegomościa podjął się zadania uratowania córki bogacza, z oblężonego przez żywe trupy miasta.
Wraz ze swoją ekipą twardzieli wparowuje do siedliska zarazy i choć tylko on przeżywa masakrę, odnajduje zagubioną owieczkę, która chroni swój zad pośród ludzi, zwących siebie „Potępionymi”.
Całość jest zadziwiająco dobrze wyprodukowana, pojedynki z nieumarłymi nie należą do wyrafinowanych, ale cieszą oko. Jedynymi minusem produkcji jest to, że rozterki głównych bohaterów niewiele nas obchodzą, jednak w pełni rekompensuje to całkiem fajna akcja i parę (wciąż mało obchodzących widza) zwrotów akcji.
Choć wciąż wolałbym zapuścić sobie w oczodół jakiś fajny film o rekinach, to mimo wszystko tytuł ten wart jest uwagi każdego, kto ma ochotę na rozpierduchę klasy B.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=4XMsC1KiRaQ
Werdykt: