Być może wstyd się przyznać, ale w gruncie rzeczy całkiem przepadam za filmami, w których oś fabuły polega na tym, że oto pewien szaleniec zamyka kilkoro ludzi w zamkniętej przestrzeni i każe im wykonywać mordercze zadania. Nie od razu żebym był wielkim fanem, ale zwykle całkiem nieźle na takich rzeczach się bawię. Dlatego właśnie chciałem obejrzeć Panic button. Dodatkowo smaka narobił mi fakt, że w obrazie tym jest jakoby mocne nawiązanie do nowych technologii i związanych z nimi zjawisk, szczególnie do serwisów społecznościowych. Tak wynikało mniej więcej z opisu na filmiwebie, który brzmiał tak:
„Czworo szczęśliwców wygrywa ekskluzywny przelot do USA, ufundowany przez popularny serwis społecznościowy. To, co początkowo wydaje się dobrą zabawą, szybko zamienia w walkę o przetrwanie, gdy tajemniczy Alligator poddaje nieszczęśników serii upokarzających testów. W Internecie nikt nie jest anonimowy, a prześladowca, doskonale poinformowany o każdym grzechu ofiar, bezlitośnie karze za najmniejsze kłamstwo. ” Muszę przyznać, że pomysł na wykorzystanie wiedzy, co do tego na jakie strony ludzie w chodzą, co czytają, a nawet co sami zamieszczają w sieci, przeciwko nim zdaje się być czymś naprawdę ekstra i do tego dającym do myślenia. No więc faktycznie trochę się napaliłem.
Początek zdawał się spełniać pokładane w nim nadzieję. Z pozoru niewinny test, którym poddawani są bohaterowie, jest źródłem naprawdę niezłego napięcia. Pytania zadawane uczestnikom gry niby zwyczajne, ale już odpowiedzi…. no właśnie. Obnażają one charaktery poszczególnych graczy i robi się naprawdę niepokojąco.Prawda wychodzi na jaw, robi się dwuznacznie i nawet ten, kto jest z pozoru ofiarą, może się okazać nie tak całkiem niewinny. Oczywiście jest to może i banalne (a dodatkowo, jak to zwykłe bywa w takich fabułach, naciągane), ale równocześnie jest także trafne, dające do myślenia i wywołujące dreszczyk.
Szkoda tylko, że ów fajny motyw jest bardzo szybko porzucony. Drugi etap gry, to już standardowy cyk myk, przewidywalny i w niczym nie zaskakujący. Gracze są zmuszeni to tego, do czego zwykle są zmuszani w tego rodzaju historiach, przekonywani są do tego również standardowymi chwytami a do tego,motywy szaleńca prowadzącego grę, okazują się równie oczywiste i typowe jak stosowane do przez niego zagrywki. Niby jest kawałek twista, ale nic on nie wnosi. Generalnie im dalej w las tym bardziej gorzej. Ale trzeba też przyznać, że dużo się dzieje, więc na nudę nie można narzekać
Co tu dużo mówić „Panic button” okazał się filmem ciut rozczarowującym. Pomysł wyjściowy, który w sumie jest niezły, powodujący napięcie i trafnie komentujący rzeczywistość, został dość szybko porzucony i zastąpiony przez festiwal zgranych motywów, przewidywalnych sytuacji i zwieńczony w sumie banalnym zakończeniem. Jeśli ktoś lubi takie fabuły to o wiele bardziej polecam choćby „Exam”, „Truth or dare” a nawet „Would you rather”. Chyba że ktoś to już wszystko widział, wtedy może Panic button włączyć. Ponieważ w filmie dużo akcji a i przesłanie niegłupie (a może i nawet mocno dające do myślenia), więc coś tam można z obrazu wynieść. W sumie film na raz.
http://horroryonline.pl/film/panic-button-2011/963