–
MORTAL KOMBAT: UNICESTWIENIE
Odwlekałem to jak długo mogłem. Chciałem o tym zapomnieć tak mocno, że z wysiłku prawie pękło mi prawe jajko, ale trzeba w końcu przyznać publicznie, że ten film to totalne nieporozumienie i Fatality wykonane na fanach.
Z powyższego wstępu zapewne zdajecie sobie sprawę, jak wielkim sentymentem darzę tą markę.
Ba! Niektórzy z moich znajomych, zarówno podczas zamierzchłych czasów kiedy pykalismy w MK9, jak i całkiem niedawno (pozdro Robert) przypominają mi, że podczas gdy wszyscy haratali w gałę na podwórku, ja siedziałem na balkonie i uczyłem się na pamięć ciosów specjalnych do Mortal Kombat Trilogy.
Dobra, Mortal nigdy nie miał porywającej fabuły, a nawet część pierwszą została zrealizowana dla jak najlepszej sprzedaży biletów nastolatkom, ale jednak coś w sobie miała i jej oglądanie cieszy mnie do tej pory.
Jeśli chodzi o sequel, prawie wszystko miażdży i tak już kaleką psychikę fanów serii.
1. Green Screen (technika cyfrowego podkładania tła) jest tak nachalna i kiepsko zrobiona, że kłuje to w oczy aż do ostatnich minut.
2. Z filmu dowiadujemy się, że najważniejszym czynnikiem zwycięstwa jest wiara w samego siebie i inne takie żenujące bzdety.
3. Poziom krwistości jest równy zeru.
4. Absolutnie gówniane efekty specjalne prędzej czy później wywołają biegunkę u każdego widza.
5. Kultowi bohaterowie serii zostali spartoleni/przeinaczeni/wyglądają jak pizdy.
Pozwólcie, że pokrótce ich przedstawię:
……………………………
Shinnok – Upadły Bóg pojawia się rzadko, a jego rola w fabule jest marginalna.
Smoke – Cybernetyczny zabójca z klanu Lin-Kuei, którego umiejętności na potrzeby filmu zostały urozmaicone o ruchy specjalne Sektora, nie występującego w filmie.
Sub-Zero – Usmarowany żelem młodszy brat oryginalnego Sub’a zabitego w części pierwszej, pochwalić się może kupionym w szmateksie kostiumem i umiejętnością zjazdu na lodowej rurze, który przeczy grawitacji.
Scorpion – Wyglądający podobnie pizdowato jak Sub-Zero nieumarły przywódca Shirai Ryu, poszczycić się może usprawnionym atakiem „żądłem” i równie małą rólką.
Sonya – Pierwsza zmiana na plus, poprzednia aktorka nie miała nawet połowy ikry ani mocy swojej następczyni, choć przyznać trzeba, że rola nowej blondi nie jest specjalnie urozmaicona.
Jax – Uzbrojony w mechaniczne nakładki na ręce czarnoskóry wojak cechuje się mało lotnym dowcipem, ale potrafi nietęgo przypieprzyć, jeśli najdzie go na to ochota.
Cyrax – Przemieniony w cyborga sojusznik Smoke’a, którego cyfrowa siatka w żenujący sposób dezintegruje przeciwników.
Motaro – Chyba najlepiej wykonana postać w filmie. Centaur prezentuje się efektownie i nawet jak na dzisiejsze czasy jego design cieszy oko.
Sindel – Matka Kitany gra tak sztywno, jakby między jej pośladkami tkwiła sztacheta. Umiejętności w posługiwaniu się jakąkolwiek sztuką walki nie stwierdzono.
Jade – Chuda jak patyczak wojowniczka wykonuje kilka akcji z kijem, zdradza Ziemian, po czym zostaje pożarta przez jakieś dziwadło.
Sheeva – Czteroręka panienka jest dodana na siłę, a jej spektakularna śmierć wywołuje odruch ziewania.
Shao Khan – Dobrze dobrany aktor, choć jego maska wygląda jak zakupiona w „zabawkowym”.
Nightwolf – Epizodyczna rólka, powalenie Liu Kanga tomahawkiem i pierdolenie o wewnętrznej sile.
Kitana – Równie plastikowa i bezpłciowa jak w pierwszej części.
Liu Kang -Patrz wyżej.
Raiden – W tej roli Lamberta zastąpił Remar i choć scenarzyści w połowie filmu pozbawili go siwych batów, to przyznać trzeba że aktor starał się jak mógł.
Ermac – Kolejna postać na siłę wymieszana z inną, tym razem z Noob Saibotem.
Rain – Kilka wypowiedzianych zdań i śmierć w płomieniach. Dla tych kilku chwil warto było zatrudniać aktora?
Johnny Cage – Po wykonaniu wywołującego spazmy śmiechu ataku na Shao Khana ginie zaraz na początku filmu.
Kabal/Stryker – Wymienieni jedyni z nazwy jako ci, którzy zostali zabici podczas szturmu na ziemię.
Prócz nich występują tu jeszcze rasy Tarkatan (miecze na rękach, paszcze pełne zębów) oraz Reptilonów (zieloni ninja z móżdżkami jak u płazów) ale ich wkład w film lepiej przemilczeć.
Co pośród tego bagna bździny i tandety jeszcze trzyma się powierzchni?
Przede wszystkim bardzo fajnie dobrana muzyka w stylu Brutal Death Techno (kit wam wciskam, to zwykła dyskotekowa łupanka ale wpada w ucho) oraz kilka pojedynczych scen z poszczególnych walk.
Jeśli chcecie gromko uśmiać się podczas seansu, nie mogąc przy tym złapać powietrza ciężko o lepszy film.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=InrQBpj__Vc
Werdykt:
Jeden komentarz
To był niezły film. I jaka obsada ! Farrah Fawcett, Kirk Douglas. No i reżyser w tak odległym dla siebie gatunku. To przecież Stanley Donen, czyli gość od "Deszczowej Piosenki".