GUARDIANS
–
STRAŻNICY
Jak trudne może być przetłumaczenie tego tytułu na nasz rodzimy język? Choć patałachy zajmujące się partoleniem tak łatwych, prostych nazw przemianowały go na „Potwór”, ja postanowiłem oddać hołd twórcom i jak zwykle to robię, poprawnie go przetłumaczyć.
Może i mam ból dupy, jeśli chodzi o wesołą twórczość naszych dystrybutorów, ale robię to tak często, że chyba przestało wam to przeszkadzać, co?
Popaplałem, więc jedziemy z tym koksem!
Historia ta przedstawia perypetie czwórki mścicieli, którzy stanowią niejako zbrojne ramię Watykanu. Niczym współcześni wiedźmini zajmują się oni polowaniem na wampiry, demony, a jeśli wierzyć plotkom także na komunistów, lewaków oraz fanatyków serii Diablo.
Jakby mało było im roboty na własnym poletku (grządki same się nie wyplewią), ich dawny kumpel zostaje omamiony potęgą mrocznej księgi i bez żadnych zahamowań przyzywa demony z czeluści piekieł.
Jako, że są one odporne na pociski dowolnego kalibru, dzielna ekipa wbrew wszelkiej logice pruje do nich z minigunów, uzi i innego typu broni dystansowej. Co ciekawe, tam gdzie nie podoła pocisk, da radę siekiera… chciałbym poznać gościa, który dbał o wiarygodność scen.
Strażnicy, po stracie jednego członka grupy przybywają do szkoły, w której gnieżdżą się ocalali mieszkańcy pobliskiego miasta. Tam właśnie rozegra się finałowa batalia, której kulminacją będzie walka na noże przywódców obydwu obozów.
Przyznam się, że nie dotarłbym do tego filmu, jeśli nie zostałby mi on polecony przez znajomych. Zrobili mi na niego chętkę opisując jak jest on żenujący i tak naprawdę mieli rację… z tym, że jest on żenujący w sensie pozytywnym!
Pomimo skromnych środków, autorzy starali się jak mogli, by ich dzieło prezentowało nieco więcej niż sztampowe, ograne akcje i utarte schematy. Często można pośmiać się z nieporadnych scen i to jest właśnie największy plus tej produkcji.
Dla fanów niewymagającego kina po dwóch, trzech piwkach.
Dla zainteresowanych:
Brak
Werdykt: