FORGIVE ME FOR RAPING YOU
–
WYBACZ, ŻE CIĘ ZGWAŁCIŁEM
No dobra dzieciaczki, chciałem specjalnie dla was napisać jakiś miły wstępniaczek o tym, że dzieło to uraczy wasze gały wesołymi harcami szczeniaczków, kotami grającymi na pianinie oraz pierwszego sortu muzyką z pogranicza folk-grindu.
Zamiast tego pizgnę wam po patrzałkach brutalną i nieskrępowaną prawdą…
Jedynym, czego możecie spodziewać się po tym filmidle jest zatrzęsienie scen z roznegliżowanymi kobitkami. Tyle!
Fabuła jest niesamowicie gówniana, ale i tak, gwoli redaktorskiej odpowiedzialności lekko wam ją nakreślę.
Głównym bohaterem tego bakłażana jest ksiądz, w którego rolę (tę samą!) wciela się „aktor” z „Chrystus Zombie”.
Już w pierwszej scenie gwałci on panienkę z problemami, która również w pierwszych minutach występowała we wspomnianym przeze mnie filmie.
Co kilkanaście minut księżulo gwałci jakąś kobitkę szantażując, kłamiąc lub zwyczajnie biorąc przemocą.
Jeśli spodziewacie się ciekawych zwrotów akcji, zabawnych sytuacji czy Trynkiewicza przebranego za pawiana, to srogo się rozczarujecie.
Wolałbym wychlać browara do połowy wypełnionego pojarkami, niż ponownie wrócić do tego dzieła, a założę się, że dwa was będzie to jeszcze gorsze doświadczenie niż dla mnie.
Dla zainteresowanych:
Sami sobie znajdźcie 😉
Werdykt:
3 komentarze
A mimo wszystko chciałbym kiedyś zobaczyć 😀
Hej, a może byś tak następnym razem ''Rapemana'' zrecenzował, co? Bo to naprawdę zryte, japońskie ,,dzieło'' jest. 😉
Japońskich unikam z jednego względu… po 5 minutach gubie się, bo nie potrafię rozróżnić aktorów 😉 Ale obiecuję Ci że spróbuję w najbliższym czasie