Pierwszy kontakt z „Obecnością” miałem ze dwa lata temu, ale przyznać się wam muszę, że moje wrażenia były równie dziwne, jak podczas niedzielnego stosunku z kurczakiem, którego wcześniej wyciągnąłem z gorącego rosołu. O co mi dokładnie chodzi? O to, że niby wszystko było ok, ale po opiniach innych osób, spodziewałem się czegoś znacznie lepszego.
Dzisiejszego dnia, postanowiłem jeszcze raz zmierzyć się z pierwszą częścią, ponieważ bardzo wielu z was sika po gatkach z zachwytu nad tą produkcją oraz sequelem, który właśnie ujrzał światło dzienne.
Jeśli nie mieliście styczności z tym dziełem, pozwólcie, że szybciutko zaserwuję wam zarys fabularny, dobra?
Małżeństwo demonologów, którzy niejednemu duchowi skopali zadek, zostaje wezwane do szczególnego przypadku nawiedzenia. Jakaś krnąbrna, zła i z pewnością nie znająca się na żartach siła zaczyna prześladować parkę, posiadającą aż pięć córek. Sześć kobiet, równa się dwanaście… a zresztą nieważne.
W każdym razie, specjaliści od poskramiania upiorów mają nielichy problem, ponieważ mroczny byt jest tak potężny i zawzięty, że sami nie mogą sobie z nim poradzić. W domu latają krzesła, ludzie są targani za włosy i nogi, na ich ciałach pojawiają się zagadkowe siniaki, a do tego smród gnijącego mięsa, psuje każdą rodzinną imprezkę.
Gdy nasi bohaterowie przybywają na miejsce i próbują namieszać w planach sile nieczystej, ta wkurwia się do tego stopnia, że wszystkim domownikom zaczyna grozić śmierć w męczarniach.
Gdy dawnymi czasy widziałem ten film, kompletnie nie zrobił na mnie wrażenia, a po dzisiejszym odświeżeniu go sobie, moje odczucia nie zmieniły się zbyt mocno. Tym razem bawiłem się nieco lepiej, choć do zachwytów było mi daleko.
Jest poprawnie i miejscami nawet interesująco, ale finalnie rzecz biorąc, piał z zachwytu nie będę i drugą część obejrzę tylko dla przyzwoitości.
2 komentarze
Dlaczego przez transwestytę? Czym się różni gówność gówna transwestyty od gówności gówna kogokolwiek innego?
Na Discovery mówili, że jest bardziej sypkie.