„Obecność 2” to horror, o którym było dość głośno od czasu, jak było wiadomo, że powstanie, i nie dziwota, wszak pierwsza część była naprawdę dobra, odniosła spory sukces, a i samo portfolio reżysera Jamesa Wana (między innymi „Piła” czy „Martwa Cisza”) obiecuje niemało. Film zebrał w sumie bardzo dobre recenzje, ale zdarzyły się też opinie całkiem przeciwne. Jako, że niedawno obejrzałem to dzieło, postanowiłem dorzucić coś od siebie.
Wyjątkowo nie będę opisywał fabuły, bo po pierwsze primo, film jest na tyle popularny, że każdy powinien się jako tako orientować, po drugie primo, historia jest oparta na faktach, więc można sięgnąć do materiału źródłowego, i po trzecie primo ultimo, fabuła przypomina z grubsza to, co mamy w części pierwszej i jest to teoretycznie klasyczna opowieść z gatunku „haunted house”, jednak ja się z czasem okaże, nie tak do końca. Ale o tym później.
Zacznijmy od najbardziej oczywistych plusów- przede wszystkim dobre jest aktorstwo. Główni bohaterowie jako małżeństwo wypadają bardzo dobrze, wiarygodnie, widać, że pasują do siebie.
Świetny jest Patrick Wilson. Kurde, jak ja lubię tego gościa! Wszystkie postacie, które gra, zawsze budzą (przynajmniej we mnie) wielką sympatię. Warsztat aktorski też ma co najmniej dobry i nawet z aparycji wydaje się pasować do czasów, w których dzieje się historia.
No właśnie, odwzorowanie czasu akcji, też należy do niewątpliwych pozytywów. Podobnie jak w opisywanym wcześniej „We are still here” akcja rozgrywa się w latach 70/80, ale tutaj nie jest to jedynie wymuszone tło i sztafaż, ale ma duże znaczenie dla fabuły i podkreślenia wiarygodności wydarzeń (i faktycznie bardzo to zwiększa poczucie autentyzmu historii). Dbałość o szczegóły i pietyzm w oddaniu detali jest z resztą niewiarygodny a epoka momentami bierze udział w akcji. Wystarczy przytoczyć fakt, że zdobyta z trudem kamera (jedyna!) zmienia drastycznie bieg historii.
O myku z magnetofonem nawet nie wspomnę.
Kolejna rzecz to klimat. James Wan nakręcił już niejeden horror, więc ma pewną znajomość materii. Straszenie z początku motywami wyjętymi żywcem ze ściśle dokumentalnych wzmianek na temat tego typu historii jest dobrym wyborem, bo jeszcze bardziej potęguje poczucie prawdziwości opowieści. W ogóle sceny horrorowe są klimatyczne i nieźle pomyślane scenograficznie (pokój z krzyżami) czy stricte reżysersko (scena przesłuchania ducha). Samo główne straszydło jest w ogóle świetne! Przypomina skrzyżowanie zakonnicy w przebraniu z wokalistą Mortis i jestem pewien, że każdemu zapadnie w pamięć a może nawet wejdzie do panteonu grozy.
No i na koniec fabuła. Mimo, że z pozoru typowa, ma parę smaczków i ciekawych pomysłów (myk z magnetofonem) a nawet okazuje się czymś więcej niż się wydaje, a wątki z gatunku „haunted hosue”, „paranormal” czy „poltergeist” zostają rozwinięte i wzbogacone o całkiem inne klimaty, które osobiście uwielbiam (kto czyta blog ten wie, o co chodzi).
Ale żeby nie było różowo, czas na minusy. Film jest generalnie, w mojej ocenie, za długi. Mimo, że James Wan zna się na rzeczy, przy takim rozciągnięciu historii, nie ma chyba możliwości uniknięcia powtarzalności scen grozy. Z początku jest klimatycznie i historia prowadzona jest super, ale w połowie zaczyna trochę dreptać w miejscu, a poza tym trudno się oprzeć wrażeniu, że część akcji horrorowych widzieliśmy już nie tylko w innych filmach, ale nawet w tym , co go właśnie oglądamy. Na szczęście w pewnym momencie akcja znów rusza z kopyta a historia, jak wspomniałem wcześniej, okazuje się dość zaskakująca. Jednak samo zakończenie nie wszystkim może przypaść do gustu- jest bezwstydnie amerykańsko hollywoodzkie.
Podsumowując, film w aspektach technicznych i pod względem aktorstwa wypada bardzo dobrze a momentami świetnie, jeśli chodzi o fabułę, w zasadzie dobrze a w paru chwilach bardzo dobrze, zaś jeśli chodzi o tempo narracji i sposoby straszenia momentami dobrze, momentami przeciętnie, ale chwile bardzo dobre też się trafiają.
Osobiście uważam, że warto obejrzeć, ale najpierw koniecznie oczyścić umysł z ciężaru hypu, którym film jest otoczony, bo wtedy można się troszkę rozczarować. Moim zdaniem jest to jednak bardziej wina sztucznego pompowania internetowego balonika (żeby zapędzić ludzi do kin), bo Obecność 2 to w sumie dobry horror jest.
http://horroryonline.pl/film/obecnosc-2-the-conjuring-2-the-enfield-poltergeist-2016/876