Kiedy byłem dzieckiem, niczym napędzany pierogami i kompotem świder, wierciłem mojej mamie dziurę w brzuchu jak mogłem, byśmy w końcu przygarnęli pod nasz dach jakiegoś psa. Mamuśka zgodziła się i choć początkowo nie mogła się do niego przyzwyczaić, to z biegiem czasu poiła go jedynie „Nałęczowianką” i pozwalała spać we własnym łóżku… w sumie to wszyscy pozwalaliśmy, bo przylepa jest z niego straszna.
Nie wszystkie psy jednak robią cielęce oczy przy oddawaniu stolca czy powodują małe tornada podczas machania ogonem, ponieważ wychowanie, dieta oraz liczba gumowych zabawek, na których mogą się wyżywać ma potężny wpływ na ich późniejsze zachowanie.
Tytułowy rottweiler to istna maszyna do zabijania z metalowymi szczękami, którymi bez problemu może rozrywać na kawałki wszystko począwszy od ciekawskich wiewiórek, na ludziach w pancerzach wspomaganych kończąc… co prawda nie było takich cacek w filmie, ale myślę, że stawiłyby niewielki opór jego potężnym zębiskom.
W produkcji tej poznajemy Dante, antypatycznego faceta, który wraz ze znajomkiem ucieka z pilnie strzeżonego, hiszpańskiego więzienia, do którego dostał się próbując nielegalnie przekroczyć granicę owego kraju.
Jak się później okazuje, dostał się tam razem ze swoją kobitą, której los jest obecnie nie do pozazdroszczenia, ponieważ prawdopodobnie została wysłana do burdelu, gdzie przymusowo robi rzeczy, których powstydziłby się każdy prawdziwy katolik.
Podczas ucieczki jego kumpel zostaje pożarty przez psa, który podąża ich śladem, a on sam wkrótce po tej sytuacji zostaje złapany. Na szczęście udaje mu się zabić zarówno rottweilera, jak i jego opiekuna, po czym wyrusza na ratunek swej wybrance.
Pies jednak powraca do świata żywych w oparach mgły (wtf?) i rusza za mordercą swego pana. Co więcej, Dante ma dziwaczne halucynacje, które przedstawiają wydarzenia z przeszłości, ale także ukazują mechaniczną, czworonożną pokrakę, która idzie jego śladem.
Ten film jest po prostu głupi. Męczy cholernie, a do tego sceny przedstawiające seks z napaloną kobitą na wsi czy pojedynek kompletnie gołego bohatera z psem wcale nie pomagają ratować sytuacji.
Smutek, dupa i kamieni kupa. Nie polecam.
Jeden komentarz
Wszyscy się tak pastwią nad tym filmem, że w końcu muszę się sam przekonać czy moje miłosierdzie zniesie jego seans.