Polski komiks niezależny #2
Rzeźzin 2
Scenariusz: Tomasz Kontny, Zvyrke, Tomxyz
Rysunki: Zvyrke, Przemek Jachnik, Slaviik, Tomxyz, Kamil Dukiewicz, Łukasz Godlewski
Wydanie: I
Data wydania: marzec 2023
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: A5
Liczba stron: 92
Cena: 40,00 zł
Wydawnictwo: Niezależne
Drugi numer antologii komiksowej „Rzeźzin” zaskoczył mnie wyskakując z Paczkomatu owinięty jak mięsko w dawnych czasach – w papier i sznurek. Spodziewając się zupełnie innej przesyłki zdziwiłem się niemiłosiernie dostrzegając firmową pieczątkę wydawnictwa oraz ślady krwi na opakowaniu. Moje zdziwienie spotęgowało się jednak po otworzeniu rzeczonej przesyłki. Zawartość przerosła moje najśmielsze oczekiwania, ale po kolei.
Zanim zacznę rozpisywać się o samej publikacji, warto wspomnieć o zbiórce na wydanie niniejszej antologii, którą osobiście też miałem okazję wesprzeć. Zvyrke oraz Tomxyz, czyli dwie najważniejsze osoby stojące za tym projektem, wykonali kawał niesamowitej pracy. Ich ogromne zaangażowanie zaowocowało wspaniałym wynikiem na platformie Wspieram.to, który osiągnął 359% zakładanego celu i przy liczbie wpłat 227 wyniósł 16,169 zł, a w pierwszej dobie zbiórki zebrano niesamowitą kwotę 5,463 zł, czyli aż 33.7% ostatecznie zebranych funduszy. To wszystko było zasługą bardzo ciekawych nagród i dodatków dla wspierających zbiórkę, audycji na żywo z twórcami, rozwoju tego tytułu w bardziej spójną i splatającą się ze sobą historię, ale przede wszystkim niesłychanej aktywności, na wszelkiego rodzaju mediach społecznościowych, osób odpowiedzialnych za „Rzeźzina”. Z tego miejsca szczerze gratuluję całej ekipie niezwykle udanej kampanii i dziękuję za kolejną porcję ciekawych komiksowych doznań.
W wersji regularnej powitała mnie okładka autorstwa Kamila Dukiewicza (Kamil Dukiewicz – Komiksy & Ilustracje), przedstawiająca postać Rzeźnika, który stał się swojego rodzaju maskotką tej serii, uwiecznionego przy pracy. W oczy rzuca się od razu nowy logotyp, który wg miejskiej legendy został zaprojektowany na szybko przez Tomxyza podczas jednej z zeszłorocznych imprez komiksowych, gdzieś pomiędzy dawaniem wrysów. Te litery naprawdę wyglądają jak wycięte w skórze rzeźnickim nożem, brawo Tomek! Po raz pierwszy pojawiła się, w lewym górnym rogu, winietka przedstawiająca na górze czaszkę z wyrytymi literami RIP (od łacińskiego requiescat in pace) na czole – być może zostanie ona symbolem graficznym również przyszłych odsłon serii, oraz adnotację o zawartości treści nieodpowiedniej dla czytelników poniżej osiemnastego roku życia, co zważając na specyficzną zawartość tej antologii jest dosyć istotną informacją dla kupującego. Osoby odpowiadające za projekt okładki puściły również oko do fanów komiksów amerykańskich umieszczając w lewym dolnym rogu przeróbkę charakterystycznego znaczka (nazywanego ‘The seal of approval’, czyli „pieczęcią aprobaty”), który, w oryginalnej formie, zaświadczał o zgodności zawartości z Kodeksem Komiksowym i pojawiał się na wszystkich komiksach dopuszczanych do ogólnej dystrybucji w Stanach Zjednoczonych w latach 1954-2001. Tutaj jednak w zupełnie nowej wersji – z wiele mówiącym napisem „disapproved”. Wersja limitowana okładki, narysowana przez Łukasza Kowalczuka (Lukasz Kowalczuk – Comics & Illustration), została pozbawiona tych dodatków za to Łukasz zdecydował się na modyfikację czcionki w tytule na jeszcze bardziej krwawą, jak dla mnie osiągnął niesamowity efekt. Bardzo fajnie sprawdziło się to na grzbiecie, który w „limitce” również jest ozdobiony tytułem w zmienionej formie graficznej, co może pomóc w szybkim odnalezieniu odpowiedniej wersji na półce. Wracając do samej okładki, Łukasz przedstawił tu scenę prawdziwej rzezi, która mogłaby się wydarzyć podczas podbojów Mezoameryki za czasów konkwistadorów. Być może któryś z Europejczyków tam przedstawionych to nawet sam Hernan, któż to wie? Akcja przedstawiona jest z perspektywy paszczy jakiegoś jaszczurzego bóstwa, które masakruje chrześcijańskie siły próbujące podbić nowe lądy i przedstawia. Okładka otrzymała elementy, które są wydrukowane złotą farbą i wygląda to naprawdę rewelacyjnie. Jeśli miałbym wybierać to zdecydowałbym się właśnie na tą okładkę. Warto dodać, że jest to jedyny do tej pory wariant okładkowy, na którym nie zobaczymy Rzeźnika.
Co poza okładką? Na pewno rzuca się w oczy, że pomimo większej ilości stron druga część „Rzeźzina” jest praktycznie o jedną trzecią cieńsza. W „jedynce” użyto papieru o znacznie większej gramaturze (offset 120g), dzięki czemu jest on fizycznie grubszy, w przypadku drugiej części zdecydowano się na wybór papieru o gramaturze zdecydowanie mniejszej (90g), ale jakość papieru pozostaje nadal na bardzo zadowalającym poziomie. Plusem, wynikłej pewnie z galopujących cen oraz niedoboru papieru, sytuacji jest to, że zajmuje mniej miejsca na półce. Kiedy jednak ustawimy obie części obok siebie to w oczy rzuca się zdecydowanie niższy drugi numer, co prawda to tylko ok. 3-4 mm różnicy, ale szkoda, że nie udało się utrzymać jednolitego wymiaru. Podejrzewam, że zmiana ta mogła wynikać ze zmiany drukarni. Poza wysokością okładka najnowszej odsłony tego zina jest wykonana z cieńszej tektury, a folia na niej posiada bardziej delikatną, można powiedzieć „miękką”, fakturę. Można zauważyć też dużo lepiej wyglądającą stopkę redakcyjną, która pomimo użycia mniejszej czcionki niż w poprzedniej części, staje się bardziej czytelna, dzięki lepszemu rozmieszczeniu jej na stronie.
W tej odsłonie horrorowej antologii dostajemy 6 komiksowych opowieści, które są ze sobą połączone już czymś więcej niż tylko wspólnym tematem narzuconym przez jej charakter. Pierwszy raz pojawia się nazwa miejsca akcji, czyli Jelitkowo. Autorzy posunęli się nawet dalej i jako jeden z dodatków dla wspierających zaprezentowali nam mapę tej miejscowości, na której możemy odnaleźć gdzie dokładnie dzieje się akcja danego komiksu. Jako ciekawostkę warto dodać, że mapa została stworzona na bazie zaczerpniętych z serwisu Geoportal zdjęć istniejącej miejscowości i to nie byle jakiej, bo samego Wąchocka. To miasteczko, znane nam głównie z całej masy żartów, spełniało takie kryteria jak rzeczka, jezioro oraz leśne tereny w pobliżu, więc pasowało twórcom idealnie do ich koncepcji. Mamy więc wspólną lokalizację każdego komiksu, która umiejscowiona jest właśnie w tej miejscowości oraz okolicznych lasach. Kolejnym wspólnym elementem została postać samego Rzeźnika. Tutaj staje się on nie tylko „twarzą” całego projektu (w „Rzeźzinie” #1 pojawia się on tylko na obydwu wersjach okładki oraz na trzech rysunkach w galerii ilustracji) i spiritus movens zbiórki (kto czytał wpisy na portalach społecznościowych, słuchał wywiadów z twórcami, czy oglądał lajwy ten wie o czym mówię, jeśli jest wręcz przeciwnie to polecam Wam serdecznie zapoznanie się z mediami społecznościowymi Rzeźzina lub odsłuchanie chociaż jednej rozmowy z twórcami tej antologii, a zwłaszcza z liderami tego projektu, czyli Zvyrke i Tomxyzem), ale po raz pierwszy staje się pełnokrwistym bohaterem historii i to w kilku jej odsłonach. Tak naprawdę to nie znalazłem podobizny tej postaci tylko w jednym z zamieszczonych tu komiksów, w pozostałych opowieściach pojawia się chociaż na jednym kadrze. Każdy komiksowy short w tej antologii jest poprzedzony stroną tytułową, tak samo jak w części pierwszej, a na uwagę zasługuje zagospodarowanie stron następujących po nich jako miejsce poświęcone specjalnie na rysunkowe dedykacje od rysowników (popularnie zwane „wrysami”) oraz autografy scenarzystów. Jest to moim zdaniem wspaniały pomysł, z którym nie spotkałem się jeszcze w żadnej komiksowej antologii. To niezwykle trafiony pomysł na promocję, bo stało się to już tradycją, że co roku, przy oficjalnej premierze Rzeźzina na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej można spotkać się z wszystkimi autorkami i autorami oraz zdobyć osobny wrys i dedykację przy każdej historyjce obrazkowej.
Zbiorek ten otwiera historia „Kult” napisana przez Tomka Kontnego (Tomasz Kontny), a narysowana przez Zvyrke. Jest to opowieść o młodym chłopaku pracującym w markecie „Myszka” w Jelitkowie, zdaje się on być coraz bardziej znudzony swoim codziennym, powtarzalnym życiem, oraz można odnieść wrażenie, że jest strasznie samotny i nikt tak naprawdę go nie słucha. Powoli daje się pochłonąć swoim snom, które od jakiegoś czasu go nawiedzają, i co ciekawe, łączą się ze sobą tworząc wizję równoległego świata gdzie powraca on zawsze kiedy zasypia. Niestety nawet tutaj nie może zwerbalizować dręczących go myśli, bo z niewyjaśnionych przyczyn w swoich snach nie potrafi mówić. W tych właśnie snach pojawia się tytułowy kult na czele z kapłanką, która tak fascynuje bezimiennego bohatera, że próbuje on za wszelką cenę spędzić jak najwięcej czasu w królestwie Morfeusza. Ilustracje bydgoskiej rysowniczki wprowadzają swoisty niepokój, są ostre i agresywne niczym atak nożem, a niezwykłą atmosferę dopełnia nieoczywiste dla tej autorki użycie farb akwarelowych, które wzmagają jeszcze bardziej oniryczny klimat opowieści. Co ciekawe, skanowanie oraz komputerowa obróbka nie wyszły tym rysunkom na złe i bardzo dobrze to wygląda w druku (w #33 numerze AKT-u w szorcie „Kuba Rozpruchatek” nie wyglądało to już tak dobrze, pomimo użycia podobnej techniki malarskiej). Warto zwrócić też uwagę na zastosowane kadrowanie, w sekcjach prezentujących sen kadry pozbawione są obramowania i zdają się być bardzo ulotne i płynne, a do oddzielenia poszczególnych kadrów zostają użyte elementy krajobrazu takie jak gałęzie drzew. Dzięki temu zabiegowi widzimy dokładnie kiedy bohater śni, a kiedy przedstawiane sytuacje dzieją się na jawie. Pozwala to też na pokazanie jak sen i jawa zaczynają się mieszać, a nawet przenikać. Całości dopełnia charakterystyczna czcionka opracowana przez Zvyrke, której konsekwentnie używa w komiksach swojego autorstwa. Tomek napisał bardzo ciekawą historię, którą można spokojnie nazwać horrorem psychologicznym. Nie znajdziemy tu wiele krwi i rozczłonkowanych ciał, ale scenarzysta potrafił oddać niepokój sytuacji i sprawił, że chciałem zrozumieć motywy i postępowanie głównego bohatera.
Drugi w kolejności komiks nosi tytuł „Hej, czy widzisz komara?” i przedstawia nam historię tracącej na popularności gwiazdy kina akcji – Johnny’ego Łomota. Coraz trudniejsza sytuacja finansowa sprawiła, że menadżer aktora namawia go do uczestnictwa w corocznym Festiwalu Podrobów w Jelitkowie. Jedyny w miasteczku hotel nie może się pochwalić najwyższymi standardami, a warunki higieniczne pozostawiają wiele do życzenia, co za tym idzie pełno tam wszelakiej maści robactwa. Staje się to punktem wyjścia dla Zvyrke, która tym razem występuje w charakterze scenarzystki i serwuje nam historię wpisującą się w podgatunek horroru, jakim jest „animal attack”. Historia ta to swoista jazda bez trzymanki zilustrowana z rozmachem przez Przemka Jachnika (Przemek Jachnik), karykaturalną i lekko surrealistyczną kreską. Wspomniany wcześniej Festiwal zamienia się w prawdziwą rzeź i to nie przez Rzeźnika, którego swoją drogą możemy też zauważyć jako uczestnika tego festynu. Przemek często puszcza oko do czytelnika i ukrywa w swoich rysunkach wiele ciekawych szczegółów, dzięki czemu miałem dużo zabawy przy odkrywaniu różnych postaci lub napisów, które na pierwszy rzut oka mogą umknąć osobie czytającej. Już na pierwszej stronie możemy się doszukać nazw publikacji powiązanych z Rzeźzinem, chociaż ja musiałem użyć lupy, żeby rozszyfrować maleńkie literki umieszczone „pod ladą” kiosku. Przemek wpisuje teksty do dymków ręcznie, co dodaje komiksowi naturalności i jeszcze więcej pierwiastka ludzkiego. Jestem osobiście wielkim zwolennikiem ręcznego liternictwa, ale wiem jakiego nakładu pracy to wymaga i dlatego rozumiem, czemu tak rzadko w dzisiejszych czasach jest to praktykowane w komiksach. Chciałem też pochwalić onomatopeje, których jest w tym komiksie całkiem sporo i często są one dosyć oryginalne.
Następnie zostaje nam zaprezentowana komiksowa opowieść pt. „Wszystko zostaje w rodzinie”. Tytułowa rodzina zaprosiła gości na uroczysty obiad i pani domu musi na cito załatwić mięso do przygotowania pysznego posiłku. Wiadomo, że jak po mięso to w Jelitkowie najlepiej odwiedzić lokalnego Rzeźnika, chociaż ja osobiście bym się tam nie zapuszczał. Tutaj mamy już bardziej krwawą, straszną i niesmaczną historię, którą zaserwował nam Tomxyz pisząc ten obrzydliwy scenariusz, który wpisuje się w nurt kanibalistycznych powieści grozy. Za rysunki odpowiedzialny jest zaś @Slaviiik, który jest dla mnie chyba największym odkryciem w Rzeźzinie. Już w pierwszym numerze tej antologii miałem okazję przeczytać krótką trzystronicową historyjkę, ale tutaj ten gdański rysownik i malarz mógł się zaprezentować w dłuższej formie i udowodnić, że naprawdę umie rysować i kolorować. Zwłaszcza jego wersja Rzeźnika z nienaturalnie olbrzymim uśmiechem wywołuje przerażające wrażenie. Warstwa graficzna jest niezwykle mroczna, a Slaviiik zastosował ciekawy zabieg, kiedy kobieta pojawiła się w sklepie to tło pod kadrami ściemniło się przechodząc od delikatnej szarości na górze w głęboką czerń na dole strony, co sprawiło, że scena ta stała się ciężka i duszna, a postać masarza zwiastowała nadejście czegoś niedobrego. Na końcowych stronach tej historii Slaviiik wypełnia już wszystkie przestrzenie międzykadrowe głęboką czernią i tworzy niesamowicie mroczny klimat teoretycznie prostym zabiegiem. Odnoszę wrażenie, że czasami zostały dobrane zbyt ciemne kolory, bo niektóre rysunki są nieczytelne, ale być może taki był zamierzony efekt. Czcionka użyta w tej opowieści obrazkowej nie jest co prawda odręczna, ale sprawia takie wrażenie i jest całkiem przyjemna dla oka. Dymki wydają się być rysowane ręcznie, a ogonki wskazujące rozmówcę mają jednakową szerokość na całej długości oraz nie są ostro zakończone, co odróżnia je od standardowych dymków, nadaje indywidualności i pozwala na szybszą identyfikację rysownika.
Kolejny tytuł to „Las” z drugim scenariuszem autorstwa Tomka Kontnego oraz z rysunkami Tomxyza. Spotykamy w nim młodego chłopaka, który uciekając przed odpowiedzialnością próbuje wyjechać z Jelitkowa, ale okazuje się to dużo trudniejsze niż przypuszczał. Chociaż dużą rolę odgrywa w tej historii wspomniany w tytule las to pojawiają się też ciekawe postacie tajemniczego leśnika/myśliwego oraz jeszcze bardziej enigmatycznej kobiety, które mogą odegrać jakąś większą rolę w przyszłości. Jeśli chodzi o rysunki to są one świetne. Obserwuję Tomxyza praktycznie od początków jego kariery komiksowej i pod wrażeniem tego jak jego kreska się rozwija z każdym narysowanym albumem i historią. Jak dla mnie jest to najlepiej narysowany komiks Tomka jaki miałem okazję czytać. Akcja dzieje się po zmroku, więc kolorystyka jest ciemna i stonowana. Zarówno tła kadrów, jak i przestrzenie międzykadrowe wypełnione są czernią, a na rysunkach przeważają zgniłe zielenie, róże i fiolety, a biały kolor występuje praktycznie tylko w dymkach. Dymki zaś są często przeładowane tekstem, postaci mówią dużo i czasami pozostawiono zbyt mało wolnej przestrzeni dokoła tekstu. Wybór czcionki też chyba został podyktowany ilością dialogów, jedynie w tym komiksie nie zostały użyte wersaliki i większość tekstu to małe litery, które w tym formacie zlewają się i utrudniają czytanie. Jest to zdecydowanie najmniej krwawy scenariusz, który straszy klimatem, tajemniczością i niedopowiedzeniem. Tomek Kontny po raz kolejny osiąga ciekawy efekt i zagłębia się w psychikę postaci. Jak dla mnie najbardziej klimatyczny komiks antologii, zaraz obok „Kultu” też napisanego przez Tomka.
Przedostatnim komiksem jest „Kebab” powstały spod pióra Zvyrke, a zilustrowany przez bardzo popularnego i nagradzanego rysownika Kamila Dukiewicza (Kamil Dukiewicz – Komiksy & Ilustracje). Autorzy próbują odpowiedzieć na pytanie: „ Z czego robi się kebab?” i pozwalają nam zajrzeć na zaplecze zakładu mięsnego naszego ulubionego Rzeźnika. Możemy się przekonać w jakich warunkach powstają produkty dostępne za ladą rzeźni, jak wygląda wolny wybieg i czym karmi się przeznaczone do uboju jednostki. To właśnie tutaj pojawiają się po raz pierwszy pomocnicy Rzeźnika, czyli pracownicy ze świńskimi ryjkami, którzy dostali nazwę „smrodziaki” w czasie kampanii na trzecią część antologii. Widać, że Kamil był w swoim żywiole i rysowanie takich horrorowych historii to ewidentnie jego bajka. Kreska na granicy realizmu i przerysowania idealnie pasuje do tej komiksowej nowelki, a kolorystyczne połączenie błękitów i żółci tworzy niesamowicie ciepły klimat co przeciwstawia się przedstawionym okropieństwom. Mamy tu dużo flaków, krwi oraz odciętych członków, czyli typowego przedstawiciela podgatunku horrorowego „gore”. Zvyrke napisała obrzydliwy scenariusz, ale z charakterystycznym dla niej poczuciem humoru i zabawą słowami oraz fantastycznie rozbudowała rzeźnicze uniwersum.
Na sam koniec zostawiono naprawdę chore gówno. „Ofiara”, czyli kolaboracja Tomxyza oraz Łukasza Godlewskiego (Łukasz Godlewski art) – gościa specjalnego, którego udział w antologii musiał zostać odblokowany przez wspierających projekt, to komiks, który mnie zszokował najbardziej. Tomek zaczyna scenariusz od wprowadzenia postaci wdowy, której powrót został już zapowiedziany w następnej części. Narracja została wspaniale poprowadzona obrazem i pozbawiona zbędnych słów, rysunki przedstawiają zapłakaną kobietę, a skrawki informacji poukrywane na ilustracjach dopowiadają nam co się wydarzyło wcześniej. Historia rozwija się na następnych stronach, ale nie dopowiada szczegółów przechodząc płynnie do sceny rozgrywającej się, w znanym nam już z kart tej antologii, zakładzie rzeźnickim. Wątki łączą się na końcu historii przedstawiając niezwykle zaskakujące, perwersyjne i obrzydliwe zakończenie. Mocną stroną tego komiksu są świetne realistyczne rysunki Łukasza oraz specyficzna paleta kolorystyczna. Rysownik używa głównie ciemnych zgniłych zieleni oraz jaskrawo czerwonych elementów mocno z nimi kontrastujących. Uzyskany efekt jest oszałamiający, czuć grozę i niepokój od pierwszych kadrów tej opowieści, którą można zaszufladkować w subkategorii horrorowej „torture porn”. Zdecydowanie najbardziej szokujący, zaskakujący i obrzydliwy komiks w tej antologii. W tym komiksie rzucił mi się w oczy plakat lub rysunek przedstawiający człowieka witruwiańskiego z rozprutą jamą brzuszną, który dostrzegłem na ścianie rzeźni. Jakież było moje zaskoczenie kiedy przy kolejnej lekturze odnalazłem podobne rysunki poukrywane prawie w każdej historii obrazkowej umieszczonej w tej antologii.
Zbiorek uzupełnia galeria ilustracji autorstwa czwórki polskich niezależnych twórców komiksowych, a mianowicie Marcina Medzińskiego (Marcin Medziński Art), Miry Morawskiej (Sonne), Rafy Janko (Rafa Janko – komiksy.) oraz Huberta Ronka (Hubert Ronek). Jest to bardzo ciekawy dodatek, a na rysunkach mamy ukryte różne smaczki, więc warto dobrze im się przyjrzeć.
Jeśli tylko lubicie szeroko pojętą grozę i horror to serdecznie polecam Wam drugą część Rzeźzina. Będą Państwo zadowoleni.
Czytajcie komiksy polskich autorów i wspierajcie nasz rodzimy komiks niezależny, bo jak nie my, to kto…?
Wasz Bruce Banner