Pamiętacie czasy, gdy Francja zachowała się niczym zdzielony miotłą szczeniaczek i z piskiem uciekła pod łóżko, gdy tylko naziści pogrozili im okrwawionym paluchem? Każdy to pamięta, a tchórzostwo gustujących w żabach przywódców tego kraju stało się niemalże legendarne.
Jednak czasem nawet pojedyncza jednostka jest w stanie uratować kraj przed totalną zagładą, o ile ma na tyle jaj, by poświęcić się dla dobra ludzkości i co równie ważne, wie jak trafić w czuły punkt szaleńca, który za nic ma ludzkie życie.
Pewien brodaty młodzian od dawna podejrzewał, jakie zagrożenie czai się w morskich głębinach, ponieważ w dzieciństwie jego matka została pożarta przez kraba giganta, a jedyną rzeczą, jaka się po niej ostała była dolna część żuchwy… a właściwie tylko zęby.
Nosząc na szyi pozostałość po mateczce, niczym niezbyt gustowny wisiorek w końcu natrafia na ślad człowieka, który ma iście diaboliczny plan, który bez żadnych skrupułów wprowadza w życie. Kraby giganty wychodzą z morza polując na ludzi, a nasz główny bohater decyduje, by poświęcić się w imię wyższych celów.
Ta krótkometrażowa produkcja jest naprawdę pocieszna i przez siedem minut seansu powinniście się na niej dobrze bawić. Potworne skorupiaki wykonane są techniką poklatkową i pomimo, że nie jest ona najwyższej jakości, to jakoś dziwnie pasuje do całości, nie powodując odruchów wymiotnych.
Jeśli macie dostęp do laptopa w trakcie przerwy w pracy i chcielibyście oglądnąć krótką pseudo komedię, wzorowaną na archaicznych Monster Movies, to wiecie co robić.