„When the screaming starts” był jednym z pierwszych filmów, które obejrzeliśmy w ramach SPLAT!FILMFEST. Zdecydowaliśmy się na ten obraz, bo to brytyjski komedio horror reklamowany jako dzieło dla fanów „Co robimy w ukryciu”. Dla nas takie combo zapowiadało przysłowiowy żelkoburger.
Obraz zrobiony jest w konwencji mockumentary i opowiada historię młodego, ambitnego acz póki co bez sukcesów dziennikarza i twórcę dokumentów, który chyba wreszcie trafił na idealny temat: znajduję parę zafascynowanych śmiercią młodych ludzi, chcących dać upust owej pasji. Mają zamiar zostać masowymi mordercami a także zebrać grupę ludzi o podobnych zachciankach. A nasz dokumentalista marzy by uchwycić to obiektywnym okiem kamery.
Film faktycznie okazał się taki, jaki przeczuwaliśmy, czyli przecudowny. W zasadzie w swej konwencji bezbłędny i doskonały. Oczywiście jest to komedia, ale ważne jest też to, że jest to BRYTYJSKA komedia. Doskonały humor miesza się tu więc z poważniejszymi, głębszymi i niekiedy cięższymi klimatami (szczególnie w końcówce), co wypada niebanalnie, inteligentnie i dodaje naturalności. Jest też przesłanie. Jak najbardziej trafne, celne i świetnie zapodane w zaskakującym finale idealnie zamykającym myśl przewodnią. Zostawiające widza z myślą- wow, nie przewidziałem tego a przecież to oczywiste. I dające do myślenia.
No i bohaterowie! Komedie Albionu często obdarowują nas świetnie napisanymi, autentycznie zabawnymi postaciami, między którymi dodatkowo jest magiczna chemia. Tu nie jest inaczej. Kogo my tu nie mamy! Są piękne siostry bliźniaczki, które znudzone banalną egzystencją szukają podniet w perwersjach i zbrodni wszelkiego rodzaju, jest drobny przestępca i pogodny cwaniaczek, w życiu szukający przede wszystkim dobrej zabawy i imprezowego towarzystwa, jest buntownicza gotka, której problemy z rodzicami, doprowadzają do marzeń o krwawej vendetcie, jest nawet hindus romantyk szukający miłości, gdzie tylko jest szansą ją znaleźć. No i jest para głównych bohaterów- dziewczyna autentycznie zafascynowana scenami śmierci i jest chłopak nieudacznik, chcący zaspokoić wszystkie pragnienia swej wybranki. Mieszanka takich postaci gwarantuje mnóstwo komicznych scen, które nie raz, nie wątpię rozśmieszą widza do łez.
Nie można zdradzać gagów, żeby nie psuć zabawy, ale ponieważ ciężko się powstrzymać, opowiem tylko o jednym. Scena castingu do grupy „wanna be” morderców to absolutne złoto. Najbardziej zapamiętałem starszego, grzecznego i ułożonego Pana, który zamarzył sobie salę tortur w piwnicy. Niestety z marzenia nici, bowiem nie dostał pozwolenia na budowę. Autentycznie popłakałem się na tym ze śmiechu.
„Co mordercy robią w ukryciu” jest też oczywiście meta horrorem. Po części dlatego, że błyskotliwie wykorzystuje konwencję dokumentu, ale przede wszystkich dlatego, że inteligentnie odnosi się do archetypów zabójców i to nie tylko obecnych w kinie grozy, ale w kulturze w ogóle. I jest błyskotliwym komentarzem do fascynacji społeczeństwa seryjnymi mordercami, mówiąc w sposób ciekawy parę celnych prawd na temat ich motywacji, tego, że „to często są to z pozoru ludzie mijający nas na ulicy” itp.
Co tu dużo mówić „When the screaming screaming starts” to film w zasadzie bezbłędny. Zapełniony wspaniałymi bohaterami, inteligentny, niebanalny, błyskotliwy, zabawny, ale nie stroniący od poważniejszych (zapodanych mimochodem), dających do myślenia tonów. A przede wszystkim zapewniający hektolitry (krwawej) rozrywki. Jeden z najlepszych filmów, jakie oglądaliśmy od dłuższego czasu. 9/10