Opowiem wam teraz drodzy kinomani, co spotkało mnie u mojego psychologa. Leżałem wygodnie (powiedzmy) na leżance i jedyne co mogłem robić, to odpowiadać twierdząco na zadawane mi pytania.
Tak, lubię oglądać filmy o rekinach.
Tak, mam kręćka na tym punkcie.
Tak, oglądałem to chujstwo tylko dla dobra czytelników, by nigdy, nawet przez przypadek nie zetknęli się z tym gniotem.
Kiedy po paru piwach pozbierałem się w miarę konkretnie (zarówno w sensie psychicznym jak i w kwestii podniesienia się z podłogi), doznałem olśnienia.
„No i stało się”, uzmysłowiłem sobie. Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie. Gdzieś tam, w plątaninach zwojów mózgowych pojawiła się myśl, że oto pojawił się TEN JEDYNY. Jeden, by wszystko splugawić, jeden, by żałość zostawić, jeden, by wszystko spierdolić i facepalm wywołać.
Nie mogę pojąć, jak ktoś mógł wyłożyć pieniądze na to badziewie. To, co obserwujemy podczas oglądania „Jurka” w akcji woła o pomstę do nieba! Efekty są tak tandetne, że bardziej nie dało się tego spierdolić. Gra aktorska oczywiście nie istnieje, mamy za to facetów klepiących się nawzajem po ramionach co 15 min. Historia jest tak głupia, że nawet nie będę Wam jej przedstawiał.
Nie zaobserwujemy tutaj nawet odrobiny humoru, który być może jakoś uratowałby ten film przed kompletną porażką. Co więc może uratować jakoś ten film, by zyskał choć trochę w oczach widzów? Efektowne sceny gore? Zapomnijcie, szkoda strzępić klawiatury.
Miałem niby nie zamieszczać trailera, bo nawet on nie jest w stanie przygotować was na to, co będzie wam dane oglądać, ale zrobię to gwoli redaktorskiej odpowiedzialności.
Dla zainteresowanych: ( i tak nie warto )
http://www.youtube.com/watch?v=VkAPYMqzdEY
Werdykt: